Spis treści
- Słynna Pieniawa z Bodzentyna
- Niby pychota, ale... "za dużo siarki"!
- Aromat znany od pokoleń
- OWIN zatrudniał i żywił
- Co pozostało po bodzentyńskim zakładzie?
Czy "proste wino", wysokoprocentowy trunek może promować dany region, gminę, miejscowość? Okazuje się, że tak. Świadczy o tym choćby filmowy Mamrot ze słynnego serialu "Ranczo" z Wilkowyj. Spożywali go stali bywalcy ławeczki - Hadziuk, Solejuk, Pietrek, Stachu, do grona biesiadników dołączali się też niekiedy inni mieszkańcy filmowej gminy.
Tyle o serialu, ale trzeba przypomnieć, że w prawdziwym sklepie w miejscowości Jeruzal na Mazowszu sprzedawany jest „Mamrot z Wilkowyj” – trunek inspirowany właśnie tym serialowym. Aktualnie cena wina wynosi tam 10 złotych za butelkę o pojemności 700 mililitrów.
Słynna Pieniawa z Bodzentyna
Region świętokrzyski także ma swoją tradycję w produkcji wyskokowych napojów, choć może nie aż tak rozpropagowaną w mediach, tym bardziej w filmach. Warto dodać, że przed dziesiątkami lat z produkcji win, potocznie zwanych "jabolami", słynął Bodzentyn. Mieściło się tu przedsiębiorstwo kieleckiej Spółdzielni Pracy Zakładu Owocowo-Warzywnego OWIN. Niektórzy starsi czytelnicy z pewnością uśmiechną się na wspomnienia "Kieleckiego białego słodkiego" czy "Pieniawy" - win, które miały swoich amatorów, nie tylko w Bodzentynie i bliskich okolicach.
Niby pychota, ale... "za dużo siarki"!
Czy smakowały? To była oczywiście kwestia gustu i zdania w tym temacie do dziś są podzielone. W mediach społecznościowych, między innymi na grupie "Kielce na przestrzeni lat" swego czasu pojawiło się dużo wspomnień dotyczących tego trunku. Jak powyżej - jedni twierdzili, że gorsza do picia mogła być tylko benzyna, inni z kolei kwitowali jednym słowem - pychota.
- Trochę za dużo siarki, bo może bez tego było by i lepsze - komentował jeden z internautów na facebookowej grupie "Kielce na przestrzeni lat".
Aromat znany od pokoleń
Kielecka Spółdzielnia OWIN podupadła już w latach 90., produkcja wina przeszła do historii, zaczął się niejako nowy rozdział na gospodarczej mapie Bodzentyna. Oznaczał zastój, poszukiwania nowych inwestorów, bezrobocie wśród mieszkańców... Po trunkach zostały już tylko wspomnienia. Jeszcze latach 90. słynny świętokrzyski parodysta i muzyk Stan Tutaj wylansował słynną piosenkę "W krainie latających siekier", śpiewał, że "tu aromat bodzentyńskich win, zna po babce ojciec, matka, syn". Dziś, z wiadomych powodów, trunki znad rzeki Psarki wspominają głównie w mediach społecznościowych starsi mieszkańcy 50+.
OWIN zatrudniał i żywił
Józef Szczepańczyk, były świętokrzyski poseł i marszałek województwa, na przełomie lat 80. i 90 minionego stulecia pracował w miejsko-gminnym urzędzie jako geodeta oraz kierownik referatu rolnictwa i gospodarki żywnościowej. Wspomina, że OWIN dla wielu mieszkańców był jeśli nie miejscem pracy (stałej lub sezonowej) to dostaw produktów warzyw czy owoców.
- Dla sporej części rolników współpraca z OWINEM stanowiła źródło dochodu. Spółdzielnia ta miała zakłady w Bodzentynie, Daleszycach, natomiast dyrekcja mieściła się w Kielcach. Słynęła też z innych produktów, do USA czy Australii eksportowano na przykład ogórki-pikle, kompoty z truskawek, sałatki z białej kapusty i jeszcze inne przysmaki. Z win najbardziej znana była bodzentyńska Pieniawa, produkowano także wiśniową Nalewkę Babuni - mówi Józef Szczepańczyk w rozmowie z serwisem kielce.eska.pl.
Czy w kuluarowych rozmowach z innymi politykami czy samorządowcami Szczepańczyk słyszał zapytania o winach z Bodzentyna?
- Tak, ale raczej sporadycznie. Znacznie częściej nawiązywali do popularnego targu końskiego w Bodzentynie. Wśród klientów było na przykład wielu rolników z południowej Polski - wspomina były poseł i marszałek, polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Co pozostało po bodzentyńskim zakładzie?
Sięgając do historycznych kronik - Fabryka Przetworów Owocowych w Bodzentynie powstała w 1948 roku (źródło: wspomnienia Antoniego Wacińskiego, społecznika i nauczyciela szkół w Bodzentynie i Sandomierzu). Założyciele chcieli przetwarzać i produkować to, co wydawały urodzajne ziemie okolicznych gospodarstw. Zakład rozbudowano w latach 1957-59, działał on jeszcze przez około czterdzieści lat.
Mieniem przedsiębiorstwa zajął się później syndyk masy upadłościowej. Dziś na terenie dawnego OWINU działały różne zakłady. Obecnie część terenu przy ulicy Wolności zajmuje firma specjalizująca się w wytwarzaniu materiałów budowlanych, inną z kolei przedsiębiorstwo trudniące się skupem i sprzedażą używanych samochodów ciężarowych, dostawczych, ciągników siodłowych czy maszyn budowlanych.