Spis treści
- Bodzentyn mówi "dzień dobry"
- "Siekiery wprawdzie nie latają", ale...
- Dudek kontra Skiba
- Burmistrz nadal w urzędzie
- Milionowe zaległości w pensjach dla nauczycieli
- Burmistrz: poprzednia władza "mamiła" wyborców
- Groziła nawet katastrofa ekologiczna?
- Władza w konflikcie, bieda coraz większa
Bodzentyn mówi "dzień dobry"
Rankiem życie w centrum Bodzentyna toczy się swoim trybem. W Rynku Dolnym kolejni pasażerowie wsiadają i wysiadają z busów, ruch panuje w sklepach, w centralnym miejscu, obok jednej z wiat przystankowych stoi choinka, która czeka na odpalenie świateł. Takie obrazki można tu oglądać prawie w każdy, tak zwany dzień roboczy lub też sobotnie przedpołudnia. Szaro-bura pogoda odstrasza jedynie nielicznych turystów, zresztą o tej porze roku tylko najwięksi zapaleńcy, dysponujący wolnym czasem udają się na okoliczne szlaki. Gdyby ktoś jednak był zainteresowany, tabliczka z kierunkowskazem poinformuje, że do Świętej Katarzyny można stąd dojść pieszo w ciągu dwóch godzin, zaś na dotarcie do podkieleckiej Cedzyny potrzeba już około 5,5 godziny.
W ogóle Bodzentyn ma dogodne położenie komunikacyjne - wszak tu krzyżują się drogi zarówno do Kielc, Starachowic jak też Suchedniowa czy Nowej Słupi. Można stąd podziwiać pasmo Gór Świętokrzyskich. Podczas swojej wizyty nie miałem tyle szczęścia, bo wszystko zakrywała mgła.
"Siekiery wprawdzie nie latają", ale...
Niespełna 30 lat temu popularny biesiadny muzyk z Kielc Stan Tutaj śpiewał piosenkę "W krainie latających siekier", w niej nawiązywał między innymi do szumu puszczy jodłowej i aromacie bodzentyńskich win, który "zna po babce ojciec, matka, syn". Owszem, przed dziesiątkami lat miasto słynęło z produkcji wyskokowych trunków, ale one już są historią, żyją co najwyżej tylko we wspomnieniach mieszkańców, którzy liczą sobie pięćdziesiąt wiosen i więcej.
Dziś problemy są zgoła inne, zaś o wspomnianych siekierach można pisać jedynie symbolicznie. Rządzący tu od siedmiu miesięcy burmistrz Dominik Dudek oraz radni opozycyjni nie szczędzą sobie cierpkich słów. Powodem konfliktu stał się plan naprawczy budżetu miasta i gminy. Jako, że obie strony od wielu tygodni nie doszły do porozumienia, premier Donald Tusk zdecydował się na powołanie zarządu komisarycznego w gminie, który zastąpi zarówno burmistrza jak i radę. Nastąpi to w dniu uprawomocnienia decyzji.
Dudek kontra Skiba
Nie można napisać, że decyzja premiera z piątku 6 grudnia, mówiąca o zawieszeniu władz lokalnych, wywołała jakiś popłoch w Urzędzie Miasta i Gminy. Burmistrz Dudek (na zdjęciu poniżej), do czasu aż uprawomocni się decyzja szefa rządu, piastuje swoje stanowisko jak dotąd. Nerwowej atmosfery w magistracie nie ma, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Włodarz swoje ślubowanie złożył 6 maja, ponad siedem miesięcy temu. Trzeba w tym momencie cofnąć się do tegorocznych, wiosennych wyborów samorządowych. Obecny włodarz, startujący z komitetu Gmina Bodzentyn - Wspólne Dobro, w drugiej turze pokonał Piotra Skibę (komitet Przyjazna Gmina Bodzentyn), który rządził tutaj przez minione dziewięć lat. Różnica głosów wyniosła nieco ponad pół tysiąca głosów. Dudek wcześniej zasiadał w Radzie Miasta i Gminy, wówczas to on stawał w opozycji do poprzednika.
Burmistrz nadal w urzędzie
- Obecnie urząd miejski pracuje jak dotychczas, przeciętny mieszkaniec nie zauważy żadnych zmian. Decyzja premiera uprawomocni się po upływie terminu, w którym można składać składać skargi na nią do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Wynosi on 30 dni. Pojawiam się więc w urzędzie, wykonuję dotychczasowe obowiązki - zaznacza burmistrz Dominik Dudek.
Milionowe zaległości w pensjach dla nauczycieli
Bardziej nerwowe wyczekiwanie niż w urzędzie, panuje za to wśród nauczycieli ze szkół podległych gminie oraz pracowników Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych. Z racji tego, że radni, stojący w opozycji do burmistrza, bojkotują sesje, nie udaje się uzyskiwać quorum, nie ma nowych, niezbędnych uchwał, także tych dotyczących pensji dla wyżej wymienionych. Dominik Dudek przypomina:
- Te grupy na własnej skórze przekonały się, do czego może doprowadzić sytuacja, gdzie radni nie wykonują swoich obowiązków. Wynagrodzeń nie otrzymuje około 150 nauczycieli, pracujących obecnie w naszej gminie. Władze poprzedniej kadencji, uchwalając budżet na 2024 rok, nie doszacowały wydatków na oświatę na kwotę około sześciu milionów złotych. My dokonaliśmy zmian, uwzględniliśmy tę kwotę, ale kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej w październiku unieważniło uchwałę. Powodem było to, że radni nie stosowali się do wytycznych RIO. Od tego momentu zaczął się problem z pensjami dla nauczycieli. Fizycznie te pieniądze znajdują się na koncie miasta i gminy, ale nie możemy ich wypłacić, ponieważ nie zostały uwzględnione w planie wydatków w budżecie - powiedział burmistrz Dudek w rozmowie z serwisem kielce.eska.pl. Dodał, że w przypadku zaległych wypłat nauczycielskich, w grę wchodzi już kilka milionów złotych za ostatnie dwa miesiące (listopad i grudzień), a suma ta zwiększy się jeszcze w styczniu.
Burmistrz: poprzednia władza "mamiła" wyborców
W przypadku pracowników usług komunalnych, jak mówi włodarz, sytuacja jest bardziej skomplikowana. - Przedsiębiorstwo to jest w tragicznej sytuacji finansowej, nie reguluje zobowiązań między innymi za energię elektryczną, już kilka razy widniała groźba odcięcia prądu od gminnej infrastruktury, np. urządzeń uzdatniania wody czy oczyszczalni ścieków. Kontrahenci, którzy dostarczają przedsiębiorstwu niezbędne materiały, nie otrzymują za nie zapłaty.
Pytam, skąd w ogóle wziął się cały konflikt burmistrza z radą w nowej kadencji? Odpowiadając, Dominik Dudek przywołuje nazwisko Agnieszki Barcikowskiej, obecnej przewodniczącej Rady Miasta i Gminy. - Była radną poprzedniej kadencji, pozytywnie wypowiadała się o tamtej władzy, głosowała za przyjęciem "wirtualnego", bo tak go nazywam, budżetu na 2024 rok. Właśnie w minionej kadencji byłem jedynym radnym, który w grudniu 2023 roku głosował przeciwko temu budżetowi. Już wtedy zdziwiło mnie to, że tak wysokie kwoty pojawiły się po stronie dochodów i wydatków. Mówimy w obu przypadkach o około 100 milionach złotych - wylicza burmistrz.
Kiedy pytamy, na czym jego zdaniem, polega ten wirtualny budżet, odpowiada:
- Wynikało to z prostej przyczyny. Zbliżał się rok wyborów samorządowych i poprzednia władza musiała czymś mieszkańców "mamić", że będziemy mieli rekordowy budżet oraz także rekordowe inwestycje. W dniu kiedy złożyłem ślubowanie jako burmistrz, 6 maja 2024 roku na koncie gminy był tymczasem debet, który wynosił ponad pięć milionów złotych.
Groziła nawet katastrofa ekologiczna?
- Ta sytuacja dopiero zaczęła się rozwijać i coraz bardziej ujawniać. Groziła nam katastrofa ekologiczna, bo mogło zostać odcięte zasilanie energetyczne do oczyszczalni i przepompowni ścieków. Kiedy Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych zaczęło wysyłać w tej sprawie pisma do różnych inwestycji, pojawiały się kolejne wyjaśnienia. W sierpniu skarbnik Miasta i Gminy przyznała, że po stronie dochodów mamy nierealną kwotę 15 milionów złotych. Kilka dni później okazało się, że ta suma wynosi więcej, bo 17 milionów, co wprawiło w osłupienie Regionalną Izbę Obrachunkową - wspomina burmistrz.
Dziś sytuacja finansowa gminy jest fatalna, nie wiadomo, co z różnymi inwestycjami, nie mówiąc już o pensjach dla nauczycieli i służb komunalnych.
Agnieszka Barcikowska, przewodnicząca Rady Miasta i Gminy w Bodzentynie, przyznaje, że Dominik Dudek nie był jej faworytem w wyborach burmistrza, ale szanuje wyniki głosowania. Odnosi się do słów Dudka, który mówi o nierealnym budżecie przygotowanym na potrzeby kampanii wyborczej.
- Skoro o niej mówimy, warto na przykład zobaczyć gazetkę wydawnictwa zaprzyjaźnionego z panem burmistrzem. Na pierwszej stronie pojawiło się zdjęcie jego poprzednika i obok stawka wynagrodzenia z podpisem "Syty głodnego nie zrozumie". Tymczasem teraz ma w zasadzie taką samą stawkę jak burmistrz Piotr Skiba. Pan Dominik Dudek obiecywał w kampanii, że opłaty za wodę i ścieki nie wzrosną a zwiększyły się o ponad 50 procent - mówi Agnieszka Barcikowska.
Kieruję do przewodniczącej kolejne pytanie - dlaczego radni zagłosowali za budżetem z wirtualnymi kwotami, o których mówi burmistrz?
- Radnym może zostać każdy, rolnik, policjant, nauczyciel, przedstawiciel różnych zawodów. Opiera się przede wszystkim na informacjach oraz dokumentach, jakie otrzymuje od skarbnika gminy czy Regionalnej Izby Obrachunkowej. W ostatnich pięciu latach poprzedniej kadencji, wtedy kiedy ja byłam radną, RIO zawsze wydawała pozytywne opinie jeśli chodzi o wykonanie budżetu i plany dochodów oraz wydatków na kolejne lata. Tak samo było w przypadku budżetu na 2024 rok czy wieloletniej prognozy finansowej. Na tych danych bazują radni, w przeciwnym razie musieliby podważyć słowa skarbnika, burmistrza, jego zastępcy czy Regionalnej Izby Obrachunkowej. Nie mamy przekonania, że informacje, które teraz dostajemy są sprawdzone, skoro ta sama RIO wydawała wcześniej pozytywne opinie, a teraz wskazuje, że mamy tworzyć plan naprawczy. Nie zgadzamy się na to, aby winą za obecny stan rzeczy obarczać właśnie nas, radnych - argumentuje Barcikowska i pyta:
- Które stanowisko RIO jest właściwe, to ostatnie czy poprzednie? Które słowa pani skarbnik są właściwe i prawdziwe - te sprzed roku czy ostatnie? Mamy nadzieję, że komisarz, który przejmie władzę, w sposób rzetelny i obiektywny pokaże dokumenty, na podstawie których będzie można stwierdzić, jak wygląda sytuacja finansowa gminy.
- Jako klub radnych Przyjazna Gmina Bodzentyn nie będziemy odwoływali się od decyzji premiera o zawieszeniu władz. Zależy nam na tym, żeby jak najszybciej przyszedł tu komisarz, podjął ważne decyzje i nauczyciele otrzymali swoje pensje - wyjaśnia Agnieszka Barcikowska.
- Naprawdę potrzebny do tego jest komisarz, nie jesteście w stanie sami państwo porozumieć się z burmistrzem w sprawie planu naprawczego i najważniejszych spraw gminy? Przecież taką rolę powierzyli wam wyborcy - pytam moją rozmówczynię.
- Dobrze, że pan wspomina o tym, że mieszkańcy nas wybrali, bo teraz wiele osób nas wspiera. Nie zgadzamy się na ten plan, który proponuje burmistrz. On zapowiadał jego wprowadzenie już w kwietniu, przed swoim zaprzysiężeniem. Potem konsekwentnie dążył do jego wdrożenia. Wynajął firmę zewnętrzną, która przygotowała ten plan a my o tym fakcie dowiedzieliśmy się od osób trzecich. Zależało nam tymczasem na tym, aby uczestniczyć w tym procesie, wiedzieć, jaki będzie jego zakres. O szczegółach dowiedzieliśmy się półtora dnia przed październikową sesją. W punkcie pierwszym była mowa o likwidacji szkoły w Woli Szczygiełkowej, choć kilkanaście dni wcześniej burmistrz zapewnił mieszkańców na spotkaniu, że nic takiego nie nastąpi. Już pojawiła się nieścisłość - odpowiada przewodnicząca.
Polecany artykuł:
Władza w konflikcie, bieda coraz większa
Co o tym zamieszaniu, zawieszeniu władz i politycznym konflikcie w gminie Bodzentynie sądzą sami mieszkańcy? Nie wszyscy chętnie wypowiadają się w temacie, inni z trudem próbują zrozumieć, o jakie szczegóły chodzi, co jest powodem sporu. Spory są w wielu gminach, ale jednak rzadko dochodzi do tak drastycznych rozwiązań, kiedy interweniują rząd, wojewoda i wprowadzają komisarza.
- Proszę pana, szkoda to wszystko oceniać, ci ludzie nie nadają się chyba do rządzenia. Wyobraża pan sobie, że ot tak nie przychodzi do pracy, do zakładu? Tymczasem część radnych nie przychodzi na sesje, choć po to ich przecież wybieraliśmy. Nie wiem, o co naprawdę w tym chodzi. Władza się spiera, konfliktuje, tymczasem bieda w Bodzentynie coraz bardziej widoczna. Sam mam ponad 70 lat a muszę dorabiać do emerytury, żeby jakoś związać koniec z końcem. Młodzi nawet nie zastanawiają się, co ich tu czeka, kto ma szansę, ucieka zagranicę - powiedział mężczyzna, którego spotkałem w Rynku Górnym.