Jak w ogóle rozpoczęła się pana przygoda z armwrestlingiem?
- Trenuję na siłowni w sumie od czternastu lat, rozpocząłem w gimnazjum. Sam armwrestling od około pięciu. Był taki moment, że zrezygnowałem, ale potem powróciłem do tej konkurencji. Szykuję się właśnie do mistrzostw Polski, choć nie jestem w optymalnej formie. Niestety, w ostatnim czasie zmagałem się z przeziębieniem. Mistrzostwa kraju odbędą się w kwietniu, to są najbliższe zawody, jakie mnie czekają.
Co w ogóle skłoniło pana, albo kto, do trenowania armwrestlingu?
- Mogę powiedzieć, że zawsze lubiłem się siłować "na rękę", z chłopakami ze szkolnej ławki, potem kolegami z sali treningowej. Byłem w tym całkiem dobry, choć wtedy nie znałem jeszcze techniki, tak naprawdę niewiele wiedziałem o tej konkurencji. Kiedyś, na urodzinach koleżanki mojej dziewczyny, spotkałem chłopaka, który - jak się później okazało - trenował armwrestling w jednym z kieleckich klubów. Porozmawialiśmy, oczywiście potem siłowałem się z nim, a ponieważ wygrałem, to postanowiłem zacząć treningi. W przyszłości planuję otworzyć swój klub w Masłowie, przy współpracy w gminą.
Oglądał pan film pod tytułem "Ponad szczytem" z Sylwestrem Stallone w roli głównej? Tytułowy bohater podróżuje z synem po Ameryce i startuje w różnych zawodach w siłowaniu na rękę.
- Tak, oglądałem. Jest bardzo popularny i podejrzewam, że dzięki niemu wielu trenujących tę konkurencję zaczęło w ogóle interesować się armwrestlingiem. Ja zobaczyłem go, kiedy już zajmowałem się tym sportem.
Moje pytanie nie jest przypadkowe. Jak bardzo różni się otoczka filmowa zawodów od tej w rzeczywistości?
- W filmie z zawodów siłowania na rękę zrobiono duże show, w rzeczywistości tego nie ma. Zawodnicy przyjeżdżają na miejsce zwykle dzień przed imprezą, po południu lub wieczorem odbywa się ważenie. Potem, jednego dnia toczy się rywalizacja na lewą, drugiego na prawą rękę. Trzeba być przygotowanym i skoncentrowanym przez kilka godzin, czekać, aż rozpocznie się walka w danej kategorii wagowej. W takich mistrzostwach Polski startuje na przykład 200 lub więcej zawodników. Jak na tak niszowy dyscyplinę sportu w kraju, to jest to bardzo dobra frekwencja.
Ubiegł pan moje pytanie - ile osób w Polsce, w regionie świętokrzyskim, trenuje armwrestling?
- U nas około dziesięciu, choć jest tu rotacja, jedni zaczynają, inni rezygnują. Najbardziej utytułowanym zawodnikiem w klubie Armwrestling Kielce jest Kamil Jabłoński, który ma na koncie mistrzostwo świata w wadze ciężkiej. W Polsce trenuje około 500-600 osób, choć ta liczba też się zmienia. Startują ludzie w różnym wieku, 70-latkowie czy osoby niepełnosprawne. To jest sport, nazwijmy to tak, rodzinny. Na zawody można zabrać żonę, narzeczoną, kogoś z bliskich.
Gdzie odbywają się te zawody?
- W różnych miejscach - hotelowych salach, czasem w halach sportowych, to zależy od rangi imprezy. Rywalizacja odbywa się najczęściej przy 3-4 stołach.
Kto jest najsilniejszy w armwrestlingu w świecie, mówimy tu o konkretnych nacjach czy krajach.
- Trudno to określić. Podobnie jak w boksie zawodowym, rywalizacja toczy się w różnych federacjach i każda ma swojego mistrza. Obecnie najsilniejszą osobą w mojej federacji IFA jest wspomniany Kamil Jabłoński, mistrz Europy i świata. Są też inne federacje, najmocniejsza to WAF. Najsilniejszych wyłania się też w tak zwanych zawodach "East&West". Najlepszy jest obecnie Gruzin Levan Saginashvili.
Jak pan radzi sobie w zawodach?
- Startując w Polsce cały czas znajduje się w okolicach podium, na czwartych lub trzecich miejscach. W ścisłych czołówkach plasowałem się na przykład w otwartych mistrzostwach Krakowa czy Warszawy. Najwyżej w Pucharach czy Mistrzostwach Polski dochodziłem do czwartych lokat.
Ile czasu tygodniowo poświęca pan na trening i jak w ogóle on wygląda?
- Potrzebujemy trzech treningów w tygodniu po 2-2,5 godziny, konkretnie poświęconych armwrestlingowi, choć ja biorę też udział w ćwiczeniach ogólnych. Większość zawodników skupia się tylko na siłowni, ja chcę także szlifować swoją sylwetkę, więc mój trening wygląda inaczej. Startujący w siłowaniu na rękę trenują głównie swoje przedramię, ponieważ ono odpowiada za siłę w palcach, nadgarstkach. Biceps czy triceps są już może mniej istotne. Przedramię kontroluje nadgarstek przeciwnika, jeśli go przełamiemy, wtedy wygrywamy pojedynek. Oprócz zawodów, raz na dwa tygodnie toczymy także sparingi.
Jesteście zrzeszeni w jakimś związku, organizacji?
- Moja federacja nazywa się IFA, zrzesza piętnaście krajów. Reprezentanci tych państw rywalizują też między sobą w zawodach.
Armwrestling może przynieść jakieś finansowe gaże czy jest to tylko hobby?
- Nagrody są symboliczne - dyplom, medal, puchar, każdy raczej jeszcze dokłada do tego sportu swoich pieniędzy. Być może i to jest powodem, że tak mało zawodników startuje w tej konkurencji. Nie jest łatwo pozyskać sponsorów. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że starty nie przyniosą mi pieniężnych profitów, nawet w pewnym momencie z tego powodu zrezygnowałem z udziału w zawodów. Na co dzień jest mechanikiem samochodowym, prowadzę warsztat ze wspólnikiem, naprawiamy auta w gminie Masłów.
Dziękuję za rozmowę.