W Świętokrzyskiem zlikwidują niektóre porodówki? Lekarze biją na alarm! Nie wszystko można przeliczyć na pieniądze

i

Autor: Facebook/Blok Porodowy SP ZZOZ w Staszowie W tym roku w obronie swojej porodówki stanął m.in. personel szpitala w Staszowie.

Medycyna

W Świętokrzyskiem zlikwidują niektóre porodówki? Lekarze biją na alarm! "Nie wszystko można przeliczyć na pieniądze"

2024-09-06 13:00

Minimum 400 przeprowadzonych porodów rocznie - takie kryterium musi spełnić dany szpital z oddziałem ginekologiczno-położniczym, aby liczyć na państwowe dofinansowanie. Wymogów tych nie spełnia obecnie siedem z dwunastu placówek w województwie świętokrzyskim... Które są zagrożone likwidacją?

Spis treści

  1. Porodówki w Świętokrzyskiem "na minusie"
  2. Te oddziały nie są zagrożone
  3. Porodówki będą pozbawione pieniędzy?
  4. "Błąd systemowy" dotknął Skarżysko
  5. Krzysztof Grzegorek: to jest absurd
  6. Michał Bodnar: będzie duży problem
  7. Dramat na południu województwa!

Ministerstwo Zdrowia przygotowuje nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw. Aktualnie trwają konsultacje w tej sprawie.Nie wszystkim placówkom podobają się założenia reformy szpitalnictwa. Zmiany mają dotknąć oddziały ginekologiczno-położnicze. Te, które nie spełnią wymogu 400 porodów w ciągu roku, nie otrzymają na swoją działalność publicznych pieniędzy, co z kolei stawia pod znakiem zapytania ich dalszą przyszłość...

Porodówki w Świętokrzyskiem "na minusie"

Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że w kraju zagrożona utratą państwowego dofinansowania jest nawet 1/3 szpitali i placówek (111 z 331). W samym województwie świętokrzyskim wygląda to jeszcze gorzej, bo dziś takiego wymogu nie spełnia 7 z 12 szpitali (dane serwisu samorzad.infor.pl). Limitu 400 porodów nie spełniają dziś oddziały ginekologiczno-położnicze w szpitalach miejskich oraz powiatowych w:

  • Busku-Zdroju
  • Jędrzejowie
  • Końskich
  • Opatowie
  • Ostrowcu Świętokrzyskim
  • Skarżysku-Kamiennej
  • Staszowie

Te oddziały nie są zagrożone

Na dofinansowanie mogą liczyć szpitale z oddziałami, gdzie rocznie rodzi się 400 i więcej dzieci. Obecnie mowa jest o pięciu placówkach w województwie. Są to:

  • Świętokrzyskie Centrum Matki i Noworodka w Kielcach
  • Wojewódzki Szpital Zespolony w Kielcach
  • Szpital Kielecki
  • Szpital Powiatowy w Starachowicach
  • Szpital Powiatowy w Sandomierzu
Świętokrzyskie. Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Targach Kielce

Porodówki będą pozbawione pieniędzy?

Placówki, które z powodu niespełnienia wymogu mogą stracić swoje miejsce w "sieci" szpitali dotowanych przez państwo, dziś z niepokojem spoglądają w przyszłość, zastanawiając się, skąd i czy w ogóle wezmą pieniądze na dalsze funkcjonowanie, utrzymanie personelu medycznego. Dla rodzących kobiet takie zmiany też mogą okazać się trudne. Jeśli dojdzie do likwidacji porodówek w części miast powiatowych, oczekujące na rozwiązanie matki będą zmuszone podróżować do szpitali, oddalonych o kilkanaście czy niekiedy kilkadziesiąt kilometrów dalej!

"Błąd systemowy" dotknął Skarżysko

Wśród szpitali, które - według wspomnianych kryteriów - mogłyby stracić dofinansowanie jest ten w Skarżysku-Kamiennej, na północy województwa. Kierownik tamtejszego oddziału Krzysztof Grzegorek wskazuje już na samym początku naszej rozmowy na błąd systemowy, dotyczący liczby 400 porodów rocznie.

- W ubiegłym roku w naszym szpitalu odbyło się 475 porodów. Dziś, zresztą także w całej Polsce, mamy dużą ilość cięć cesarskich. Kiedy dana pacjentka urodziła w ten sposób pierwsze dziecko, w przypadku drugiego najczęściej również musimy przeprowadzić taką operację. Żeby wydobyć dziecko, musimy często najpierw usunąć zrosty na macicy, aby nie dopuścić do obrażeń u kobiety i noworodka. Dla potrzeb rozliczeń z Narodowym Funduszem Zdrowia takie cięcie cesarskie kodujemy się w pierwszej kolejności jako uwolnienie zrostów, poród w drugiej. System NFZ tymczasem uwzględnia tylko pierwszy kod, czyli likwidację zrostów. W naszym konkretnie przypadku oznacza to, że system funduszu dla Skarżyska wykazuje około 100 porodów mniej niż w jest ich rzeczywistości! Potem takie liczby przekazywane są do Ministerstwa Zdrowia. Ten system trzeba poprawić, jesteśmy gotowi udostępnić szczegółowe dane, aby wszystko było rzetelnie udokumentowane - zaznacza doktor Krzysztof Grzegorek w rozmowie z serwisem kielce.eska.pl.

Kierownik oddziału dodaje przy tym, że na koniec sierpnia tego roku szpital odnotował wzrost liczby porodów w porównaniu z analogicznym okresem w 2023. - Już w tym momencie przekroczyliśmy liczbę 400. Jesteśmy nielicznym a być może jedynym oddziałem w regionie, który notuje wzrost porodów "rok do roku" - przypomina Grzegorek. W Skarżysku rodzą kobiety zarówno z tamtejszego powiatu jak też i sąsiedniej ziemi radomskiej (województwo mazowieckie).

Krzysztof Grzegorek: to jest absurd

Lekarz wskazuje, że do wspomnianej reformy należy podejść z rozsądkiem. - W medycynie nie wszystko trzeba przeliczać na pieniądze. Nie może być tak, że ktoś popatrzy w statystyki, doprowadzi do likwidacji porodówek, które będą na tak zwanym minusie, zostawi oddziały na północy województwa zaś na południu będzie "pustka". Przecież to jest absurd, ale nie sądzę, aby tak się stało w rzeczywistości. Dziś finansowanie procedur ginekologiczno-położniczych przez NFZ jest na skandalicznym poziomie. Za poród szpital dostaje 1900 złotych, niewiele więcej od placówki, gdzie przeprowadzone będzie kanałowego leczenie zęba. Taka refundacja nawet nie pokryje kosztów wynagrodzenia personelu, uczestniczącego w porodzie. Z drugiej strony my jako szpital musimy ściśle trzymać się procedur, bo jesteśmy pod nadzorem NFZ czy prokuratury. Nie możemy sobie pozwolić na ich złamanie - tłumaczy Grzegorek.

- W Polsce, gdzie tyle mówi się o spadku urodzeń, że społeczeństwo się starzeje, jak na ironię fatalnie finansowana jest ta dziedzina medycyny, która właśnie powinna o to dbać - dodaje kierownik oddziału w Skarżysku-Kamiennej.

Michał Bodnar: będzie duży problem

Podobne zdanie ma Michał Bodnar, zastępca kierownika oddziału ginekologiczno-położniczego w Zespole Opieki Zdrowotnej w Końskich. Tam w 2023 roku medycy odebrali 370 porodów, czyli mniej niż wynosi ministerialny wymóg.

- Od około pięciu lat ich liczba utrzymuje się na podobnym poziomie, wokół czterystu lub nieco mniej. Likwidacja ginekologii i położnictwa w takim rejonie jak nasz byłaby naprawdę niekorzystna. Oprócz odbierania porodów prowadzimy też różne konsultacje na innych oddziałach np. diabetologii, kardiologii czy nefrologii, przeprowadzamy wiele operacji - wyjaśnia Bodnar.

W Końskich na oddział trafiają głównie pacjentki z tamtejszego powiatu (liczy osiem gmin) ale też okolic Opoczna w województwie łódzkim czy Przysuchy w mazowieckim. - W całym 2023 roku przyjęliśmy około 1400 kobiet, do dziś (stan na 6 września - przyp. PSta) już około tysiąc. Brak ginekologii i położnictwa w Końskich sprawiłby na przykład, że pacjentki z Fałkowa musiałyby podróżować do Piotrkowa Trybunalskiego, a te ze Smykowa i Radoszyc do Kielc. To nie jest na pewno dobre rozwiązanie. W kraju spada liczba urodzeń, jeśli jeszcze kobiety napotkają na dodatkowe utrudnienia, to naprawdę będziemy mieli duży problem - zaznacza Michał Bodnar.

Dramat na południu województwa!

W najtrudniejszej sytuacji są obecnie porodówki na południu województwa świętokrzyskiego. Nie licząc Sandomierza reszta szpitalnych placówek walczy o być albo nie być. Personel szpitala w Staszowie zorganizował na przykład trwający już od kilku miesięcy protest przeciwko likwidacji oddziału położniczego. Bardzo trudna jest tam sytuacja kadrowa, na stronie internetowej placówka zamieściła ogłoszenie o poszukiwaniu do pracy ginekologów, położników, położnych, neonatologów czy pediatrów.

QUIZ. Jak dobrze znasz Końskie? Sprawdź co wiesz o historii miasta, znanych osobach i miejscach?

Pytanie 1 z 10
Jak nazywał się biskup krakowski, który w osadzie Końskie wybudował kościół w XIII wieku?