Spis treści
- Konflikt zbrojny i dramat rodziny
- Dalsze leczenie w Atenach
- Trwa zbiórka na leczenie Bartka
- "Wytrzymam wszystko"
Konflikt zbrojny i dramat rodziny
42-letni Bartosz Czarnecki z Radoszyc choruje na złośliwy nowotwór pęcherza. W ostatnich tygodniach mężczyzna - wraz z żoną Karoliną oraz 11-miesięcznym synkiem Marcelem - przebywał w Izraelu, gdzie kontynuował leczenie. Niestety, wszystko skomplikował konflikt zbrojny między tym krajem a Iranem. Od tygodnia obie strony ostrzeliwują się wzajemnie rakietami.
Ponieważ przestrzeń powietrzna nad Izraelem była zamknięta, Czarneccy nie mogli wrócić do kraju. W ostatnich dniach przeżywali dramat, bezskutecznie czekając na ewakuację do Polski. Szerzej pisaliśmy o tym tutaj:
Dalsze leczenie w Atenach
Rodzina z Radoszyc wróciła wreszcie do Polski w środę 18 czerwca, o czym poinformowała na swoim profilu na Facebooku Karolina Czarnecka.
- Właśnie dotarliśmy do domu. Dziękujemy wszystkim za modlitwę i wiadomości które otrzymaliśmy. Pytacie jak Bartek.... jest bardzo zmęczony, ale ogólnie jego stan jest stabilny. Leczenie Bartka nie zostało przerwane i wszystkie dawki leków otrzymał w wyznaczonym terminie po tym czasie Elena która zajmuje się koordynacją naszego leczenia zabrała nas do swojego mieszkania poza Tel-Awiw. Udało się zorganizować by dalszy plan leczenia był kontynuowany w Atenach (stolicy Grecji - przyp. PSta) gdzie udamy się za kilka dni. Walczymy dalej by wygrać walkę z chorobą Bartka - przekazała Czarnecka w mediach społecznościowych.
Trwa zbiórka na leczenie Bartka
- Plan przewiduje kilkanaście miesięcy ciężkiej i naprawdę kosztownej walki, ale ta terapia jest moją ostatnią nadzieją - dodaje Bartosz Czarnecki. Dotąd zebrano ponad 624 tysiące złotych na jego leczenie, ale brakuje jeszcze ponad 847 tysięcy. Jeśli ktoś chce wesprzeć mieszkańca Radoszyc w walce z chorobą, może wpłacać pieniądze za pośrednictwem strony www.siepomaga.pl/bartosz-czarnecki.
"Wytrzymam wszystko"
- Dokładnie 11 miesięcy temu zostałem po raz pierwszy tatą. Mam synka, na którego wraz z żoną czekaliśmy wiele lat. Zupełnie nie tak wyobrażałem sobie bycie tatą. Odkąd Marcel pojawił się na świecie zaczęły pojawiać się moje problemy zdrowotne. Teraz nie jestem już w stanie wziąć synka na ręce – nie mogę go nosić, tulić, bo moje kości są tak słabe, że mogłyby się złamać. Jest mi naprawdę ciężko... - pisze Bartosz Czarnecki na stronie Siepomaga.
- Wiem, że walka z tak agresywną chorobą, z jaką się zmagam nie będzie łatwa... Wytrzymam jednak wszystko, by móc przeżyć jak najwięcej czasu z moją kochaną żoną i cudownym synem, którzy każdego dnia dają mi siłę do tej walki - dodaje mieszkaniec Radoszyc.
