Legia II Warszawa - Korona Kielce 2:4 (1:1)
Branki: 45+ min. Rose, 65. Ryczkowski - 34. Błanik, 51. Czyżycki, 101. 116. Remacle
Legia II: Zieliński, Tadrowski, Ziółkowski, Rose, Zięba (Saganowski 67’), Kharatin, Korczakowski (Możdżeń 84’), Puciłowski, Pich (Urbański 46’), Stangret (Ryczkowski 46’), Pchełka (Grączewski 67’)
Korona: Mamla – Podgórski, Malarczyk (Trojak 46’), Hofmeister, Konstantyn – Błanik (Zator 63’), Strzeboński (Remacle 75’), Takać (Godinho 86’), Deaconu, Czyżycki – Dalmau (Nono 63’)
Żółte kartki: Korczakowski, Ziółkowski, Puciłowski, Saganowski – Takać, Remacle, Konstantyn
Sędzia: Grzegorz Kawałko
Spotkanie odbywało się na obiekcie centrum treningowego Legii Warszawa. Rezerwy stołecznego klubu na co dzień grają na poziomie 3 ligi, ale mają aspiracje na awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Kielczanie po wyeliminowaniu drugiej drużyny innego ekstaklasowicza - Jagiellonii Białystok, wylosowała właśnie Legię II Warszawa. Podopieczni Kamila Kuzery zatem uchodzili za faworyta starcia w ramach 1/16 Pucharu Polski. Od pierwszych minutach na pozycji bramkarza wystąpił Rafał Mamla, który długo czekał na swoją szansę w oficjalnym meczu w pierwszym zespole Korony. Od początku zagrali także będący ostatnio w dobrej formie Ronaldo Deaconu, a także Dawid Błanik, Jakub Konstantyn, Miłosz Strzeboński, Adrian Dalmau czy Dalibor Takac. Wszyscy wymienieni w ostatnim czasie byli raczej zmiennikami, niż zawodnikami wyjściowego składu.
Pierwsza połowa przebiegała zgodnie z planem, pod dyktando kieleckiego zespołu. To właśnie podopieczni Kamila Kuzery tworzyli sobie znacznie więcej sytuacji pod bramką swojego rywala. Szwankowała jednak skuteczność. Dobre okazje mieli m.in Adrian Dalmau, Piotr Malarczyk czy Yoav Hofmeister. Najczęściej brakowało niewiele, by umieścić piłkę w bramce. Ta sztuka udała się w 34. minucie Dawidowi Błanikowi, który długo czekał na swoje trafienie w oficjalnym meczu. Ostatnią bramkę zdobył w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu PKO BP Ekstraklasy, kiedy Korona mierzyła się na wyjeździe z Widzewem Łódź. Na swoje usprawiedliwienie pomocnik ma niemałe problemy zdrowotne, które w tym sezonie go nie opuszczały. Dawid Błanik otworzył wynik meczu, odpowiednio dostawiając nogę do dobrze zagranej piłki w pole karne. Korona udokumentowała swoją przewagę i zasłużenie objęła prowadzenie. Żółto-czerwoni nadal atakowali i poszukiwali kolejnych goli. Korona powinna prowadzić większą przewagą, a tymczasem niespodziewanie bramkę wyrównującą zdobyli gospodarze. Trafienie zaliczył Lindsay Rose, a nie popisała się kielecka defensywa, która nie przypilnowała w swoim polu karnym środkowego obrońcy. Duża liczba zawodników Korony była blisko tej sytuacji, a jednak Rose strzałem głową zaskoczył Rafała Mamle. Golkiper też zawahał się przy swojej interwencji, a mógł zapobiec utracie bramki. Gol padł w doliczonym czasie gry i wynikiem 1:1 zakończyła się pierwsza połowa ciekawego starcia.
Druga odsłona meczu również rozpoczęła się lepiej dla Korony. Już w 51. minucie kielczanie ponownie wyszli na zasłużone prowadzenie. Gola strzelił Mateusz Czyżycki po dobrym zgraniu piłki klatką piersiową przez Adriana Dalmau, a wcześniej niezłym dośrodkowaniu w pole karnego Jakuba Konstantyna. Mecz był dość otwarty, a odważniej zaczęli grać gospodarze. Kilka minut później Dalibor Takac faulował w polu karnym swojego przeciwnika. Sędzia podyktował rzut karny, którego na bramkę pewnie zamienił Adam Ryczkowski. Korona znów mimo przewagi, straciła gola, a zawodnicy rezerw Legii nabierali większej pewności siebie. Trener Kamil Kuzera widząc niekorzystny wynik, decydował się na wprowadzanie bardziej kluczowych zawodników. Jeszcze w końcówce sędzia analizował przy pomocy systemu VAR, czy Koronie należał się rzut karny, za niezbyt pewną interwencję bramkarza rezerw Legii. Arbiter mimo, że pierwotnie wskazał na wapno, ostatecznie nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Więcej bramek już nie padło, zatem zacięte spotkanie musiało zostać przedłużone o dogrywkę.
Dokładnie w setnej minucie meczu 1/16 finału Pucharu Polski, Korona ponownie wyszła na prowadzenie. Doskonałe dośrodkowanie z rzutu rożnego Ronaldo Deaconu wykorzystał Martin Remacle. Belg z najbliższej odległości umieścił piłkę w bramce i zdobył swoją czwartą bramkę w barwach Korony. Obie drużyny odczuwały już spore zmęczenie, ale większym doświadczeniem i jakością naturalnie wykazywali się piłkarze z Kielc. W 116. minucie Martin Remacle ponownie trafił do siatki, dobijając tym samym zespół z Warszawy. Dublet Belga to potwierdzenie świetnej formy pomocnika Korony w ostatnim czasie. Żółto-czerwoni bez niespodzianki, dopełnili formalności i awansowali do kolejnej rundy Fortuna Pucharu Polski. Mecz zakończył się wynikiem 2:4.