- Teraz nasza praca nie wygląda w żaden sposób. Ludzie są zastraszeni, boją się, gotują w domach. A przygotowywanie jedzenia na wynos to jest 5 może 10 procent tego co było wcześniej. To nie wystarczy nawet na zapłatę czynszu w lokalach – mówi Rafał Korus z Fundacji Świętokrzyskich Szefów Kuchni i Kucharzy.
- Nie wiem co będzie dalej. Wiem, że w Kielcach wielu kelnerów już straciło pracę. W jednej restauracji próbujemy przygotowywać produkty, które łatwo jest dowieźć, mamy też stałych klientów. W drugiej obniżamy ceny i próbujemy przygotowywania innych dań, ale na tę chwilę efekt jest mizerny. Jest duże prawdopodobieństwo, że ten koncept, który otworzyłem pod koniec zeszłego roku będę musiał zamknąć, być może zmienię jego formułę – mówi Damian Tomalik.
- Restauracje nie są żadnym epicentrum roznoszenia koronawirusa. Mamy obostrzenia, do których się stosujemy. Odstępy między stolikami są duże – mówi Tomasz Materek.
Restauratorzy podkreślają, że chcą rozmawiać z władzami o tym jakie zmiany mogą jeszcze wprowadzić, żeby normalnie funkcjonować.
Protestujący z Rynku przeszli w milczącym pochodzie przed Świętokrzyski Urząd Wojewódzki, gdzie złożyli swoje postulaty.