Właścicielka kolejnej nieruchomości oprotestowała ten plan, ponieważ obiekt wyższy od obecnego przesłoniłby dostęp do światła w jej budynku. Były przygotowane dokumenty dotyczące wpływu inwestycji na najbliższą okolicę. Jak relacjonował dyrektor Żeromskiego Michał Kotański, próbowano negocjować z sąsiadami. Zmieniono także projekt inwestycji.
- Uwzględniając uwagi sąsiadów, na przykład obniżając budynek od strony dziedzińca o ponad 5 metrów, czyli poniżej wysokości ich obiektu, zmieniliśmy ten układ funkcjonalny. Zmiany, które wprowadziliśmy nie są dla nas najlepsze. Musieliśmy przenieść urządzenia z dachu do podziemia, ograniczyliśmy magazyny. Powiem wprost: podrożyliśmy trochę inwestycję, żeby wyjść naprzeciw sąsiadom – mówił Jarosław Milewicz, zastępca dyrektora teatru do spraw inwestycji.
W zeszły czwartek teatr znów próbował dogadać się z sąsiadami. Spotkanie odbyło się bez obecności mediów a o jego przebiegu usłyszeliśmy od szefostwa Teatru Żeromskiego.
- Zapytałem jakie są oczekiwania i przy jakich warunkach teatr nie będzie miał problemów przy inwestycji. Padło wprost, konkretnie: jeśli zapłacą państwo milion złotych, wtedy teatr nie będzie miał żadnych problemów – relacjonował dyrektor Żeromskiego Michał Kotański.
- Teatr nie zapłaci żadnych pieniędzy - zadeklarował szef kieleckiej sceny.
Mimo wszystko, dyrekcja w najbliższych dniach chce wrócić do rozmowy z sąsiadami na temat warunków zabudowy i ostatecznie zakończyć konflikt.
Dyrektor Żeromskiego określa całą sytuację próbą wymuszenia haraczu. Sąsiadka teatru nie porozmawiała z mediami w tej sprawie, nie odbierała również telefonu.
- Po tygodniu chcielibyśmy już zamknąć temat, ponieważ te rozmowy trwają już od września. Jak się okazuje były one zwodzeniem nas, bo głównym tematem jednak nie jest nasłonecznienie a pieniądze. Nie chcemy już tracić czasu. Możemy wrócić do merytorycznych rozmów o zabudowie, później będziemy realizowali taką wersję projektu, jaką uważamy za właściwą – mówi dyrektor Kotański.