Cecarić Korona Kielce

i

Autor: Maciej Urban

Korona wciąż bez zwycięstwa w 2020 roku. Widmo spadku niebezpiecznie się zbliża [WIDEO]

2020-03-02 0:52

Żółto-czerwoni w niedzielę przegrali na własnym boisku z Lechią Gdańsk 1:2. Drużyna prowadzona przez Mirosława Smyłę oddała w tym starciu aż 29 strzałów na bramkę rywala, jednak tylko jedno uderzenie wpadło do siatki. Goście bili na kielecką bramkę trzy razy rzadziej, ale za to dwa razy skuteczniej.

Korona straciła bramkę już w pierwszej połowie spotkania, co stało się ukoronowaniem jej fatalnej gry. Żółto-czerwoni znacznie lepiej piłkarsko wyglądali w drugiej części meczu, kiedy to wypracowali sobie aż 20 sytuacji strzeleckich, co zamienili na jednego gola. Jednak gdańszczanie nie odpuścili i w ostatnich minutach po raz drugi pokonali Marka Kozioła strzegącego kieleckiej bramki.

To były dwie różne połowy. W pierwszej nie realizowaliśmy zadań w ofensywie oraz w defensywie, gdzie mieliśmy dużo problemów w bocznych sektorach. W drugiej nastąpiła korekta i wyglądało to już pozytywnie piłkarsko. Po takich spotkaniach bardzo boli serce, bo drużyna zostawiła na boisku kawał zdrowia. Z determinacją dążyli do zdobycia pierwszej, a potem drugiej bramki w tym roku. Nie udało się jednak. Czego znowu zabrakło? Jakości? Szczęścia? Trudno powiedzieć. W końcówce straciliśmy gola, nie zasłużyliśmy na tą porażkę – komentuje Mirosław Smyła.

W drugiej połowie była lekka przewaga Korony, ale mamy w bramce Dusana Kuciaka, który jest w świetnej dyspozycji. Cieszę się ogromnie ze zwycięstwa i trzymam kciuki za Koronę. To sportowa rywalizacja, wynik mógł być różny, ale pokazaliśmy trochę dojrzałości w końcówce – dodaje Piotr Stokowiec, szkoleniowiec Lechii.

Kolejna szansa na rehabilitację lada dzień, bo już w najbliższą środę. Tego dnia Korona Kielce zagra na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Początek o godzinie 18.

Trener Korony po meczu z Lechią
ESKA TOP 5 odc. 109
Sonda
Największe koncerty w Polsce w 2020 roku. Na który z nich się wybierasz?