Dla ciebie święta, zwłaszcza 25 grudnia, to pewnie szczególna data.
- Wydaje mi się, że rodzina jest mi winna około pięćdziesięciu prezentów (śmiech), ponieważ z reguły dostawałem wspólny, z okazji świąt i urodzin. Jako dziecko trochę to przeżywałem, uznawałem to za nieszczęście, że nie mam osobnych urodzin, tylko połączone z Bożym Narodzeniem. Przyznam natomiast, że później spotykałem osoby urodzone pierwszego dnia świąt, w szkole chodziłem do klasy z koleżanką, która także przyszła na świat 25 grudnia i nawet w tym samym szpitalu!
Przywołam fragment jednej z twoich piosenek: czy pamiętasz smak osiemdziesiątych lat, ale właśnie ten świąteczny, z dzieciństwa czy młodości? Był zupełnie inny niż obecnie, bo i realia nie do porównania z ówczesnymi.
- To jest wyjątkowy czas pod każdym względem. W latach 80. też tak było. Rodzice moi oraz moich znajomych z dzieciństwa starali się, często kombinowali tak, aby na świątecznym stole niczego później nie zabrakło i te przygotowania rozpoczynali niekiedy nawet miesiąc wcześniej, kupowali jedzenie u gospodarzy na wsi albo po prostu stali w ogromnych kolejkach przed sklepami, aby dostać upragniony towar. Oczywiście na ulicach nie było tylu kolorowych świateł, iluminacji, na pewno dużo mniej niż obecnie, ale za to w domach panowała radość, czuło się taką wolność od tamtego szarego świata, kryzysu gospodarczego, politycznego i tak dalej. Na pewno te święta z dzieciństwa wspominam bardzo miło.
Jesteś muzykiem, jak sądzę, w czasie świąt w dzieciństwie wiodłeś pewnie prym w rodzinie, jeśli chodzi o śpiewanie kolęd.
- Jako rodzina byliśmy raczej melomanami. Oczywiście jakieś tradycje muzyczne w domach moich rodziców były, natomiast ciężko było mówić o grze na instrumentach i jednoczesnym kolędowaniu, jeśli w czasie kryzysu brakowało pieniędzy i nie można było kupić nawet pianina. Miałem je dopiero później, już jako uczeń szkoły muzycznej. Słuchałem za to dużo płyt, co ciekawe, także z kolędami. Moi rodzice mieli świetną płytę z kolędami Wiesława Ochmanna, śpiewaka operowego, dziadka słynnego obecnie Krystiana. Na tej płycie znajdowały się polskie kolędy w aranżacji barokowej. Bardzo ją lubiłem i z nią też właśnie kojarzą mi się święta Bożego Narodzenia.
Święta to czas rodzinny, z kolei Sylwester to okazja do spotkań ze znajomymi. Pamiętasz swoją pierwszą, sylwestrową imprezę?
- Mojego pierwszego, nazwijmy to "dorosłego" Sylwestra spędziłem w domu z dziewczyną, która przyjechała do mnie z Warszawy. Rodzice wyszli wtedy na całą noc na imprezę.
Rok lub dwa lata później miałem z kolei pierwsze "wyjście" sylwestrowe. Może nie zabrzmi to jakoś spektakularnie (śmiech), ale udałem się do jednego z akademików studenckich przy ulicy Śląskiej w Kielcach, zresztą blisko mojego domu. Na piątym "muzycznym” piętrze odbywała się impreza, trochę szalona. W pewnym momencie chciałem "przewietrzyć się", otworzyłem okno na korytarzu i przypadkiem je wyrwałem z framugą.
Wydawało się to o tyle dziwne, że jestem raczej drobnej postury i nie posiadam jakiejś wielkiej siły fizycznej. Okazało się jednak, że to okno było prowizorycznie przybite jakimiś gwoździami, specjalnie po to, aby go nie otwierać bo było uszkodzone. Cała impreza skończyła się dla mnie snem pod prysznicem. Niby zakręconym ale woda cały czas na mnie kapała, bo do domu wracałem przemoczony. Skończyło się zapaleniem płuc. Tak, to były szalone czasy (śmiech). Moje kolejne sylwestrowe zabawy były już raczej spokojniejsze, choć różnie bywało. Najfajniej jest, kiedy możemy spotkać na takich imprezach kogoś z Kielc, jak chociażby te dziesięć lat temu grałem na Śląsku sylwestra z Varius Manx, gdzie śpiewała jeszcze kielczanka Józefina Lubieniecka, która przyjechała z aktorką Magdą Szczepanek, również naszą krajanką. Bawiliśmy się świetnie, w sumie to my jako ostatni poszliśmy spać - zakończyliśmy całą imprezę a było tam kilkadziesiąt osób, Kielczanie mają jakąś energię w sobie (śmiech).
Jak spędzisz tegoroczne święta?
- Większość mojej rodziny przebywa już w Warszawie, więc spotkamy się głównie tam, ale oczywiście planuję też wybrać się do Kielc, by spotkać się z przyjaciółmi. Są to muzycy, ale nie tylko. Monika Kozieł z salonu Pukielnia & Malarnia, Michał Skoczek dziś działający w Street Food Polska, Michał Zawada - sportowy promotor, Michał Łakomiec "Zajka", mój sąsiad z KSM-u, Wojtek Szmidt "Wojtas", Tomek Bracichowicz z zespołu Mafia i wielu innych. Znamy się z lat młodości, staramy spotykać do dziś nie tylko z okazji świąt. Wielu z nas zrealizowało swoje marzenia, znalazło własną drogę w życiu.
Jakie miejsca w Kielcach darzysz szczególnym sentymentem, takie, które chętnie odwiedzasz?
- Latem na pewno są to okolice Parku Miejskiego imienia Stanisława Staszica oraz Pałacyku Zielińskiego. Tam, w ogrodzie, zagrałem swój pierwszy w życiu koncert, to było w 1991 roku. Ja lubię południe Europy, a te kieleckie miejsca, szczególnie latem, przypominają mi trochę klimat Włoch. Jest w tym miejscu coś takiego malowniczego. Lubię też Planty, promenadę nad Silnicą, okoliczne restauracje, Kadzielnię, Aleję Na Stadion. Doceniamy takie miejsca szczególnie wtedy, gdy mieszkamy gdzie indziej. Kiedyś wracałem z Warszawy do Kielc, zatrzymałem się przez chwilę właśnie przy Stadionie, upajałem się tym powietrzem, zapachem igliwia, coś pięknego! W Kielcach i okolicach jest wiele wyjątkowych miejsc. Ja, mieszkając w Warszawie, cały czas z powodzeniem zachęcam tamtejszych znajomych, aby właśnie odwiedzali Świętokrzyskie, zarówno zimą jak i latem. Jest trasa ekspresowa, podróż ze stolicy przebiega szybciej co jest dodatkowym atutem.
Jakie projekty muzyczne obecnie realizujesz, co tworzyłeś w ostatnim roku?
- Tuż po pandemii było ciężko, nie miałem weny a potem wręcz przeciwnie - nadszedł dla mnie dobry czas pod tym względem. Jedynym minusem jest to, że nie podjąłem współpracy z żadną wytwórnią płyt, działam niezależnie, a więc trochę w ograniczonym zasięgu, bez jakiejś dodatkowej promocji. To mi jednak odpowiada, daje poczucie wolności. Już po pandemii wydałem kilka książek, od tego czasu nagrałem kilkadziesiąt piosenek, z różnymi znanymi muzykami, choćby Olą Szwed czy Wandą Kwietniewską z zespołu Wanda i Banda, która w latach 80. była moją idolką. Ostatnio nagrałem piosenkę z Marianem Lichtmanem z Trubadurów. Sporo utworów tworzę ostatnio właśnie w duetach. Biorę też udział w koncertach z Norbim, Bartkiem Wroną, Renatą Dąbkowską z grupy Sixteen pod nazwą "Smak 90. lat".
To specjalne produkcje, bo na scenie występujemy w duetach, tercetach, zmieniamy się. To podoba się naszym fanom, ostatnio widać duży sentyment do tych muzycznych lat dziewięćdziesiątych. Teraz przygotowuję z producentem MiKo niesamowity remiks hitu Maczo w stylu drill! Udowodnię, że to ja byłem pierwszym gangsta-raperem w Polsce a nie Liroy (śmiech).
Naszą rozmowę zaczęliśmy świątecznym i akcentem i takim też ją zakończymy. Czego życzyłbyś mieszkańcom Kielc i regionu ale także sobie z okazji Bożego Narodzenia, zbliżającego się nowego roku?
- Tego, abyśmy się zatrzymali, odpoczęli od codziennego pędu, późnych powrotów z pracy, spotkali się w rodzinnym czy przyjacielskim gronie. Oprócz religijnej symboliki tych świąt ważny jest też odpoczynek, refleksja, żeby pomyśleć o rodzinie, przyjaciołach, nawet o sobie (śmiech) Każdy może przeżywać te Święta po swojemu i o to właśnie chodzi.
Dziękuję za rozmowę.