Zwycięstwo kielczan nie było zagrożone nawet przez chwilę. Już do przerwy gospodarze prowadzili 19 do 13, a po zmianie stron podkręcili jeszcze tempo i ostatecznie wygrali różnicą 15 trafień. Najwięcej bramek dla Łomży Vive, aż 11 zdobył Arciom Karaliok, a dla Azotów - 8 - Aleksander Baczko.
- Uważam, że mieliśmy wielkie widowisko piłki ręcznej, ale dla kibiców z Kielc. Wyciągnęliśmy wnioski z pierwszego meczu w Puławach w tym sezonie, tam męczyliśmy się praktycznie przez cały mecz. Nie chcieliśmy powtórki z rozrywki. Chłopcy bardzo skoncentrowani podeszli do tego spotkania. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo i na początku faktycznie nie było. Przez około dwadzieścia minut pojedynek był bardzo wyrównany, graliśmy bramka za bramkę. To, co nas różniło od meczu z Puław, to koncentracja i obrona. Byliśmy bardziej skupieni na sobie, a nie na przeciwniku. Zasłużenie wygraliśmy, bo ostatnie czterdzieści minut to była totalna kontrola - skomentował mecz Krzysztof Lijewski, drugi trener Łomża Vive Kielce.
- W ostatnich meczach mieliśmy powtarzający się problem, że w pierwszych połowach graliśmy dobrze, a po przerwie się rozluźnialiśmy i wychodziliśmy na boisko z nosami do góry. Przez to w pierwszych piętnastu minutach drugich połów mieliśmy pod górkę, kosztowało nas wiele sił, by ostatecznie wygrywać spotkania. Dzisiaj ruszyliśmy równo w drugiej połowie i udało się wygrać. Spodziewałem się, że Puławy wytrzymają dłużej, ale był taki moment, kiedy zmieniliśmy obronę na 6-0. Na wariant 5-1 zareagowali bardzo dobrze, myślę, że to właśnie zmiana defensywy wraz z dobrą postawą bramkarza, dały nam dużą przewagę, która ustawiła spotkanie - stwierdził natomiast Arciom Karaliok, obrotowy kieleckiej ekipy.
Kolejny mecz kielczanie rozgrają dopiero za dwa tygodnie. Ich rywalem na wyjeździe będzie MMTS Kwidzyn.