- Agnieszka Kobus-Zawojska, utytułowana wioślarka, medalistka olimpijska, mistrzostw świata i Europy, promuje aktywność fizyczną, w szczególności wioślarstwo, wśród Polaków.
- Wioślarka podkreśla, że aktywność fizyczna nie musi być męcząca, a nawet krótki ruch ma sens, co prezentuje m.in. na piknikach z ergometrami.
- Jej zdaniem, aby zwiększyć zainteresowanie wioślarstwem, należy uświadamiać ludzi o możliwościach "wiosłowania na sucho" i docierać z promocją do mniejszych miejscowości.
- Jakie są jej dalsze plany i dlaczego uważa, że aktywność fizyczna powinna być codzienna?
Agnieszka Kobus-Zawojska. Medale i największe sukcesy
Agnieszka Kobus-Zawojska ma 34 lata, pochodzi z Warszawy. W zawodach wioślarskich ściga się od 13 roku życia. Jej największe sukcesy to między innymi:
- srebrny medal olimpijski w Tokio 2020 w czwórce podwójnej
- brązowy medal olimpijski w Rio de Janeiro 2016 w czwórce podwójnej
- tytuł mistrzyni świata w Płowdiw w 2018 roku w czwórce podwójnej
- złoty medal mistrzostw Europy w Glasgow 2018 w czwórce podwójnej
Na koncie ma też srebrne i brązowe medale europejskiego i światowego czempionatu. Obecnie promuje wioślarstwo wśród dzieci i dorosłych.
Inspiracja od sąsiadki!
Miasto Skarżysko-Kamienna promuje wioślarstwo, pani jest - można powiedzieć - twarzą tego projektu. Jakie są Pani wrażenia po Festynie z Wiosłami nad zalewem Rejów?Agnieszka Kobus-Zawojska: - Jest super, uważam, że w ogóle powinniśmy pokazywać Polakom i wszystkim, że nie trzeba tylko siedzieć i spędzać czas wylegując się na plaży. Można być zarazem aktywnym. Opalimy się i dodatkowo pozbędziemy zbędnych kalorii. Uważam, że każde takie uświadamianie ludzi, że można, że nie trzeba tylko jeść, pić i się wylegiwać, jest po prostu ważne, aby nasze społeczeństwo było przede wszystkim zdrowsze.
Mamy pełnię lata, możliwości aktywnego spędzania czasu są duże, ale warto pamiętać o tym nie tylko w czasie wakacji. Aktywność fizyczna to praca nad sobą przez cały rok, zgadza się?
- Zdecydowanie ma pan rację. Uważam, że ta aktywność powinna być codzienna. Godzinka dziennie – kogoś może przerazić, że godzinka, ale to wcale nie jest tak dużo. To może być po prostu spacer. Mnie na przykład zainspirowała moja sąsiadka, która wchodzi na ósme piętro po schodach, bo dużo siedzi w pracy i brakuje jej ruchu.
Są alternatywy. Takie inicjatywy jak ten piknik mogą pokazywać, że warto się zmęczyć nawet w ciągu minutę, bo my się tu ścigamy na ergometrach (urządzenia imitujące łódkę wioślarską i wiosłowanie - przyp. PSta) właśnie przez tyle czasu. Z jednej strony to jest tylko, ale z drugiej aż minuta, bo lepsze coś niż nic. Chcemy z takiego założenia wychodzić i tak pokazywać, że nawet pięć minut ruchu ma sens, bo jesteśmy aktywni, a jeśli zsumujemy cały dzień, to okaże się, że mamy w dorobku tę godzinę. Cały rok powinniśmy się ruszać. Jestem tu nie pierwszy raz, byliśmy ze swoim projektem Wioślarska Liga Mistrzów i jesienią ponownie zawitamy do Skarżyska.
Wioślarstwo ciekawe, elitarne, wyjątkowe...
Jeśli zapytam ogólnie o Skarżysko czy Kielce, Góry Świętokrzyskie, jakie są pani pierwsze skojarzenia z naszym regionem?
- Ojejku, ciężkie pytanie (śmiech). Mnie chyba kojarzy się z naszymi zawodami w Skarżysku, w ramach Wioślarskiej Ligi Mistrzów, bo miło spędziliśmy tam czas. Gościliśmy hali sportowej Miejskiego Centrum Sportu i Rekreacji, startowało mnóstwo dzieci i pamiętam, że były usatysfakcjonowane. Włodarze pytali, czy przyjedziemy po raz kolejny, oczywiście, tak się stanie! Teraz wasz region będzie kojarzył mi się również z zalewem na Rejowie. To fajne miejsce na odpoczynek.
Co dalej z tym wioślarstwem w Polsce? Mówi się o nim dużo, niestety chyba tylko przy okazji igrzysk olimpijskich. Imprezy typu mistrzostwa świata już nie wzbudzają takiego zainteresowania. Jaki pomysł ma Pani, koledzy, koleżanki czy w ogóle co powinien robić Polski Związek Wioślarski, aby wzbudzić większe zainteresowanie tą dyscypliną sportu u przeciętnego kibica, szczególnie poza wielkimi miastami?
- Ja ze swoją ekipą realizuję bardzo dużo projektów w Polsce. Otworzyliśmy swój klub w Warszawie. Uważam, że udostępnienie ergometrów wioślarskich to jest najprostsze rozwiązanie. Są one dostępne praktycznie w każdym fitness klubie, ale ludzie nie znają tego urządzenia, a ono pozwala ćwiczyć ruchy wioślarskie. To jest też uświadamianie ludzi, że można "wiosłować na sucho". Uważam, że od tego osobiście powinno się zacząć. Przecież ostatnio bardzo popularne są zawody Hyrox – tam też jest wiosłowanie. Powinniśmy zapoznać ludzi z takimi uderzeniami, później stopniowo wdrażać tych coraz większych koneserów w wodę i w coraz trudniejsze rzeczy. Trzeba pokazywać, że to nie jest tylko ciężkie, ale również satysfakcjonujące, ciekawe, elitarne, inne, wyjątkowe.
Docierać do małych miast
Wioślarska Liga Mistrzów była w dużej mierze skierowana do dzieci w wieku szkolnym.
- W zeszłym roku robiliśmy zawody dla dzieci od piątej do ósmej klasy szkoły podstawowej. W tym roku zaczynamy już od czwartych klas, bo zauważyliśmy, że często im brakuje jakiejś rywalizacji. Sprawdziliśmy, że czwartoklasiści mogą się ścigać, dają radę. Co do wioślarstwa w Polsce – zmiany powinny wychodzić z góry - ze światowej federacji, później krajowego związku. Uważam, że, tak jak pan wspomniał, ważne są nie tylko te wielkie miasta, tam gdzie jest więcej mieszkańców, gdzie mogą przyjść do klubu, ale też małe miasteczka. Ludzie muszą poznać wioślarstwo. Wiedzą, jak grać w piłkę i jak biegać, mogą przekonać się, że można też wiosłować.
Polecany artykuł:
"Zajarani" smoczą łodzią!
Redakcja: Na koniec zapytam o pani plany – te zawodowe, sportowe. Jesteśmy właściwie u szczytu sezonu, przewiduje pani starty, wyjazdy?
- W klasycznym wioślarstwie olimpijskim już mnie nie zobaczycie w akcji. Mam w dorobku dwa medale olimpijskie i myślę, że chciałabym robić inne rzeczy, które również mnie satysfakcjonują. W kolejnym roku będę jeszcze startować w wioślarstwie morskim.
Chciałabym pojechać na największe zawody na świecie, do Bostonu – Head of the Charles Regatta i wystartować tam w "jedynce". To są moje plany, może już nie olimpijskie, ale również sportowe.
W tym roku będziemy realizowali wiele projektów. Rozwijamy swój klub i pokazujemy ludziom, że można wiosłować. Ostatnio kupiliśmy smoczą łódź. Nasi klubowicze są nią naprawdę - powiem kolokwialnie - "zajarani", podobnie jak ja! Każdy może do takiej łodzi wsiąść i wspólnie wiosłować, tutaj nie ma ograniczeń, obaw, że czegoś nie potrafisz. Trochę się buja na wodzie, ale każdy ją "ogarnie" (śmiech). Na razie cieszmy się, że mamy lato. Jest wprawdzie zmienne, ale i tak trzeba z niego korzystać!
W Skarżysku powstało nowe miejsce rozrywki - Noe Park. Zobacz poniżej galerię zdjęć z otwarcia!