44-letni Piotr Marczewski z Kielc ustanowił Rekord Guinnessa w Sylwestra! To przedsiębiorca, prowadzi firmę Survivaltech, jest w niej instruktorem. To największa szkoła survivalowa w Polsce. Uczy ludzi, jak przetrwać, przeżyć w ekstremalnych warunkach. Marczewski przyznaje, że jest to jego pasja. Sam też pokonuje własne granice i pokazuje innym, że można to robić. - To "niemożliwe" istnieje tylko i wyłącznie w naszej głowie. Jeżeli ona jest mocna, ciało również da radę - mówi.
Zanim porozmawiamy o rekordzie, który wyśrubował pan w sylwestrowo-noworoczny weekend, proszę odpowiedzieć o swoich wcześniejszych wyprawach. To również były ekstremalne wyprawy.
- Cóż mogę powiedzieć, jestem po prostu zwykłym gościem, który robi niezwykłe rzeczy. Mam na koncie podróż do najzimniejszego miejsca na ziemi, czyli Jakucji (wschodnia Syberia - przyp. PSta), przejście Gór Andorskich i wiele innych, ciekawych przedsięwzięć. Spędziłem setki godzin w kriokomorze, bardzo trudnych, dla niektórych niemożliwych do przeżycia warunkach. W 2020 roku na dwa dni poddałem się stanowi głębokiej hipotermii (wychłodzenia organizmu - przyp. PSta) w celach medycznych i naukowych, aby zrozumieć ciało człowieka, pokazać, że organizm może więcej wytrzymać, niż nam się wydaje.
Dlaczego w ogóle zaczął pan bić te rekordy, pokonywać granice własnego organizmu? Co pana motywowało?
- Wszystko zaczęło się od morsowania w zalewie w podkieleckiej Morawicy. Wchodząc do zimnej wody wtedy jeszcze nie do końca rozumiałem reakcje swojego organizmu. On tymczasem dawał mi sygnały, że mogę wytrzymać w niej dłużej. Postanowiłem to zbadać, w 2017 roku poznałem Waleriana Romanowskiego, słynnego człowieka zajmującego się morsowaniem i to z nim zacząłem przekraczać te granice. Wylądowaliśmy w komorze termoklimatycznej w Krakowie. Przez cztery doby przebywaliśmy w temperaturze -50 stopni Celsjusza, co już wtedy wydawało się jakąś wielką barierą. Apetyt rósł w miarę jedzenia, okazywało się, że granica ludzkich możliwości kończy się dopiero tam, gdzie pojawia się strach w głowie.
Jak wyglądały przygotowania do pobicia Rekordu Guinnessa w Międzyzdrojach i później sama próba?
- Pierwszy raz z ekstremalną różnicą temperatur miałem do czynienia w 2021 roku. Wtedy przechodząc z sauny do kriokomory uzyskałem różnicę 200 stopni Celsjusza. W międzyczasie pomyślałem, że to jest dobry materiał na Rekord Guinnessa. Wiedziałem, że to będzie bardzo trudne i nawet nie do końca bezpieczne, bo ludzki organizm nie jest jednak przyzwyczajony do takiej skrajności temperatur. Zabezpieczała mnie najlepsza ekipa na świecie Medyk Rescue Team, z moim kolegą Marcinem Błońskim na czele. Jego zespół ratuje ludzi na najwyższej górze Kaukazu, Kazbeku.
Celem było uzyskanie jak największej różnicy temperatur. Miałem przechodzić przez godzinę, co trzy minuty z sauny do kriokomory. Na przejście z jednego miejsca do drugiego miałem trzydzieści sekund. Trzeba było przygotować się mentalnie do tego wyzwania, wiedziałem, że będzie bolało.
Musiałem zapanować nad sercem, nad głową, wytrzymać różnicę ciśnień, temperatur, pod jej wpływem organizm bardzo różnie się zachowuje. Jeszcze dzień wcześniej przeszedłem dokładne badania, medycy sprawdzili mi żyły, aortę, aby uniknąć niebezpieczeństwa. Na początku temperatura w saunie wynosiła plus 160 stopni, potem udało nam się rozgrzać ją do 180 stopni! Czułem się, jakby siedział w piekarniku. Niektórzy pieką kurczaka właśnie w takiej temperaturze. Po chwili przechodziłem do mobilnej kriokomory, jedynej w świecie, która jest w stanie wychłodzić się do minus 165 stopni. I tak zaliczałem zmiany z jednego miejsca do drugiego. Każda minuta była dla mnie jak godzina, tym bardziej, że głowa podpowiada człowiekowi "uciekaj!" i trzeba to wytrzymać. Wszystko to działo się podczas Sylwestra w Międzyzdrojach. Tam również moja koleżanka Katarzyna Jakubowska ustanowiła nową kategorię Rekordu Guinnessa - najdłuższego kontaktu ciała z lodem. Pokryta kostkami lodu spędziła w specjalnej skrzyni ponad trzy godziny! Oczywiście w czasie sylwestrowej imprezy inni mogli np. skorzystać z zabiegów w saunie, kriokomorze, morsować lub siedzieć w jacuzzi. To wszystko zapewniło Miasto Międzyzdroje wraz z organizacją Filary Zdrowia.
Jak pan czuł się już po zakończeniu tej próby, jak reagował pański organizm?
- Miałem za sobą 9-10 przejść w cyklach "sauna - komora", zyskałem olbrzymie ilości endorfin i adrenaliny. Jeszcze nie do końca zdaję sobie sprawę z tego co się stało, że dokonałem czegoś jako pierwszy człowiek w świecie. Nie wiem, czy kiedykolwiek ktoś powtórzy ten wyczyn, chyba, że znajdzie się śmiałek, który osiągnie większą różnicę temperatur. Ja nie wierzyłem, że osiągnę aż taką. Zakładałem, że jeśli będzie to 300 stopni i uda się przeżyć, to będzie maksimum możliwości. Dobiłem do 345 stopni. Spełniłem swoje wielkie marzenie! Sądzę, że to jednak dopiero początek.
Czy pobicie tego rekordu - oprócz satysfakcji, prestiżu i sławy - wiąże się z dodatkowymi profitami?
- Jedyne profity to gloria i chwała (śmiech). Wiadomo, wiąże się i z tym, że ktoś może w przyszłości zechcieć sponsorować moje projekty. Pokazałem, że można coś takiego osiągnąć. Rekord chciałbym zadedykować osobom chorym na depresję. Oni na co dzień spotykają się z problemami, z którymi nie mogą sobie poradzić. Ja do swojego osiągnięcia potrzebowałem setek godzin przygotowań i potem tę decydującą godzinę w Międzyzdrojach. Oni z depresją walczą na co dzień, nie mogą nagle wyjść, zrezygnować. Chciałem dodać im jednak trochę siły oraz inspiracji.
Pan pobił rekord i co dalej? Z czym będzie pan mierzył się w nowym 2024 roku, jakie plany i wyzwania?
- Chciałbym inspirować ludzi, żeby i oni przekraczali swoje granice. Nawiązałem ciekawą współpracę z Łukaszem Szpunarem z Tarnobrzega, który kilka miesięcy temu też pobił Rekord Guinessa w męskiej kategorii najdłuższego siedzenia w lodzie. Chcemy właśnie stworzyć grupę ludzi, którzy będą przygotowywani do przełamywania swoich granic. Będziemy ich trenować i dzielić się z nimi swoją wiedzą. Szykuję też duży projekt z udziałem trzech osób, ale o szczegółach nie chcę jeszcze mówić. Wezmę w nim udział z Łukaszem Szpunarem i wspomnianą Kasią Jakubowską. Nasza siła tkwi w zespole, to jest coś niesamowitego.
Dziękuję za rozmowę.