Spis treści
- Farmerzy wyjadą na drogi w Europie?
- Polscy rolnicy: jesteśmy w tragicznej sytuacji
- Będą kolejne protesty?
Masa rolniczych protestów przelała się przez Polskę na początku 2024 roku oraz wczesną wiosną. Pikietujący nie zgadzali się między innymi z zapisami unijnego Zielonego Ładu, niekontrolowanym napływem zboża i innych płodów rolnych z Ukrainy, zwracali też uwagę na ogólną - ich zdaniem - tragiczną sytuację rolnictwa. Protesty przybierały różne formy, najczęściej były to blokady dróg w miastach czy gminach. Na południu województwa świętokrzyskiego, w Nagłowicach przez 61 dni funkcjonowało na przykład tak zwane zielone miasteczko, gdzie gospodarze opowiadali o swoich problemach.
Farmerzy wyjadą na drogi w Europie?
Strajki rolnicze miały jednak znacznie szerszy charakter, bo ogarnęły też wiele innych krajów w Europie. Farmerzy, niezadowoleni ze swojej sytuacji, biorą pod uwagę organizację kolejnych protestów w listopadzie czy grudniu. - Francuscy farmerzy ponownie protestowali w Tuluzie, oskarżając swój rząd o brak reakcji na rosnące koszty, niestabilność rynku i niespełnione obietnice dotyczące m.in. dopłat do paliwa i odszkodowań za choroby zwierząt gospodarskich - informuje branżowy serwis Wieści Rolnicze. Jeśli Komisja Europejska nie spełnił żądań, rolnicy zapowiadają w listopadzie blokadę ruchu tranzytowego w swoim oraz innych krajach na kontynencie!
Polscy rolnicy: jesteśmy w tragicznej sytuacji
Jak wygląda sytuacja w Polsce? Pikietujący na Podkarpaciu biorą pod uwagę organizację strajku w Medyce. Ma on potrwać do końca tego roku, bo wtedy wygasa termin ogłoszonego zgromadzenia. Niepokój jest także w innych częściach kraju.
- Od poprzednich protestów minęło już wiele miesięcy, nasza sytuacja wciąż jest tragiczna. Spotęgowała to jeszcze bardziej nawałnica, jaka nad naszym regionem przeszła 14 lipca. W moim, liczącym około 200 hektarów gospodarstwie, zniszczyła praktycznie 86 procent plonów. Dla nas żniwa zakończyły się właśnie wtedy... Urząd Wojewódzki przedłużył do 15 listopada termin składania wniosków o wypłatę odszkodowań, na razie nie ujrzeliśmy ani grosza, nie wiemy nawet, ile dostaniemy - wspomina Mariusz Wawrzyło, rolnik z powiatu jędrzejowskiego w województwie świętokrzyskim, jeden z organizatorów protestu w zielonym miasteczku w Nagłowicach.
Będą kolejne protesty?
W rozmowie z serwisem kielce.eska.pl podkreśla, że gospodarze nadal bezskutecznie czekają na zamrożenie kredytów, jakie zaciągali na działalność w gospodarstwach za pośrednictwem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
- Chcemy, aby taki przepis obowiązywał przez rok, ale decyzji ze strony rządu jak nie było tak nie ma. Banki upominają się o pieniądze, a my tymczasem nie mamy z czego utrzymać swoich gospodarstw. Po lipcowej nawałnicy między innymi u mnie gościł minister rolnictwa Czesław Siekierski. Zobaczył skalę zniszczeń, złapał się za głowę i... na tym się zakończyło. W najbliższych dniach chcemy umówić się z nim na kolejną rozmowę. Jeśli nie będzie efektów, zorganizujemy protesty. W jakiej formie? Dziś jeszcze nie wiadomo, ale jeśli sytuacja nas do tego zmusi, pojedziemy nawet do Warszawy, do Tuska, Hołowni czy innych polityków - zapowiada Mariusz Wawrzyło.
- Od czasu nawałnicy 14 lipca tego roku nikt ze świętokrzyskich parlamentarzystów praktycznie nie interesował się losem rolnictwa. Wiem jednak, kiedy sobie o nas przypomną - już w przyszłym roku, w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi - mówi rozgoryczony rolnik z powiatu jędrzejowskiego.
Zobacz poniżej galerię zdjęć z wiosennych protestów rolników przed Świętokrzyskim Urzędem Wojewódzkim w Kielcach.