Historia tego frachtowca zaczyna się we wrześniu 1943 r. To wówczas w amerykańskiej stoczni Pennsylvania Shipyard Inc. statek ten został zwodowany jako "Edgar Wakeman". To był kolejny transportowiec z serii tzw. "coasterów".
- To były niewielkie frachtowce, które miały zaledwie około 2 tys. ton wyporności. Były przystosowane raczej do pływania po wodach przybrzeżnych czy wielkich amerykańskich jeziorach – mówi nam Krzysztof Myśliński, kierownik działu edukacji i promocji Muzeum Historii Kielc.
Rząd polski w Londynie długo starał się, by kilka takich statków trafiło pod naszą banderę. W marcu 1944 r. rząd USA przekazał reprezentantom władz polskich pięć statków typu N3-S-A2. Co ciekawe, wszystkie ochrzczono imionami na "K" – "Kolno", "Kowel", "Krosno", "Kutno" i właśnie "Kielce"
Statek od początku miał wiele problemów technicznych. Szybko okazało się, że nie nadaje się do długich rejsów. – Formalnie te statki były polską własnością, to jednak natychmiast zostały wydzierżawione amerykańskiemu, a później polsko-brytyjskiemu towarzystwu żeglugowemu. Kielce zajmowały się przewożeniem drobnych ładunków, przede wszystkim drewna z Wysp Brytyjskich na kontynent – podkreśla kielecki historyk. – Zdarzało się też, że Kielce transportowały amunicję dla wojsk amerykańskich i brytyjskich stacjonujących w Niemczech. To z resztą było przyczyną końca tej jednostki – dodaje.
W swój ostatni rejs frachtowiec SS Kielce wyruszyły 5 marca 1946 r. z Southampton. Wyładowany był m.in. amunicją strzelecką i bombami. Około godz. 23.30 w najwęższym miejscu kanału La Manche zderzył się z innym parowcem SS Lombardy, który płynął na Karaiby. SS Kielce szybko poszedł na dno, a marynarzy uratowała uszkodzona Lombardia.
W 1967r. podjęto decyzję, że ze względu na niebezpieczny ładunek, statek SS Kielce zostanie usunięty. Postanowiono pociąć go na kawałki i wydobyć części oraz amunicję. – Przy kolejnej turze tych prac nastąpiła jednak gigantyczna eksplozja. Najprawdopodobniej źle oszacowano ilość i aktywność tego materiału wybuchowego. Według niektórych relacji eksplozja była ogromna. Wspominano, że w Folkestone wyleciało trochę okien, a nawet uszkodzone zostały niektóre budynki. Różne źródła podają, że stacje sejsmograficzne zanotowały tę eksplozję na całym świecie. To były cztery stopnie w skali Richtera – mówi Krzysztof Myśliński.
O SS Kielce głośno zrobiło się jeszcze raz. W 2010 r. na jego ślady natrafiła grupa polskich płetwonurków z Londynu.