Tłusty Czwartek w tym roku przypada 8 lutego. To dzień wyjątkowy, święto dla smakoszów, ale cukiernię Zygmunta Pańszczyka klienci odwiedzają cały czas. Zanim weszliśmy do środka, na zewnątrz spotkaliśmy grupę nastolatków, którzy przyszli po świeże bułeczki. Po nich kolejni. Popularne miejsce, aby po lekcjach jeszcze "posilić się" wyjątkowymi wypiekami.
Ruch w Cukierni Pańszczyka
Witamy się z Dariuszem Pańszczykiem, synem Zygmunta, który przygotowuje wyroby, jednocześnie obsługując klientów. - Pączki będą wkrótce - zdradza nasz rozmówca. W lokalu przy Małej 4 czuć wyjątkowy klimat, dawnego rzemiosła, cukiernictwa, czegoś, co dziś już nie jest tak powszednie w dobie wielkich sieci handlowych i producenckich albo wręcz już w ogóle niespotykane.
Siła smaku tkwi w tradycji
- Tradycyjne wyroby to nasza marka od lat, od samego początku. Nasi klienci je doceniają a to jest przecież najważniejsze - mówi Dariusz Pańszczyk. Cukiernię, zwaną potocznie "U Dziadka" znają w Kielcach (i nie tylko) wszyscy. Przed Tłustym Czwartkiem tradycyjnie pracy i przygotowań było najwięcej. Tego dnia pierwsi smakosze pojawili się w cukierni już między szóstą a siódmą rano, ruch jest do późnego wieczora lub nawet nocy.
Ludzie mówią: to najlepsze pączki w Kielcach
"Dziadek" smaży pączki oraz inne wyroby od 65 lat, jego syn Dariusz pomaga mu w tym od ponad trzydziestu lat. Pan Zygmunt zaczął zajmować się cukiernictwem, kiedy był jeszcze młodym chłopcem, miał 14 lat. Dziś liczy ich sobie 79.
- Moim sekretem jest tradycyjna receptura. Przede wszystkim drożdże, sól, cukier, jajka, cukier waniliowy i mąka, ale tylko dobrej jakości. Proces smażenia odbywa się tylko na mocno rozgrzanym tłuszczu. Ważny jest też sposób produkowania nadzienia i lukru. Ludzie przychodzą i mówią, że to są najlepsze pączki w mieście - mówił już przed laty Zygmunt Pańszczyk, cytowany przez serwis eska.pl. Lata mijają, wyjątkowy smak pozostaje. Podobnie jak klimat kamienic przy Małej.
Nocna praca to chleb powszedni
Cukiernictwo to poświęcenie, nie jest łatwo zajmować się nim szczególnie dziś, kiedy na rynku pełno "sieciówek", koszty działalności rosną, stawki za media oraz inne opłaty. Nikt do końca nie wyceni tak zwanej własnej "robocizny". Chcąc przygotować wyroby, trzeba mocno pracować w nocy. Rozpoczęcie pracy o godzinie 2 czy 3 w nocy dla Pańszczyków jest jak "chleb powszedni". Klient przychodzi rano i dostaje świeżutkie, pachnące wypieki. Pańszczykowie mają więc niewiele czasu na odpoczynek, ale zadowolenie klientów wiele rekompensuje.