W Kielcach 2 września w szkolnych ławkach znów zasiądzie ponad 20 tysięcy uczniów. Miasto prowadzi ponad 80 szkół. Według przepisów Ministerstwa Edukacji Narodowej wiele zasad bezpieczeństwa, związanych z epidemią koronawirusa, ustalą dyrektorzy poszczególnych placówek. Chodzi o zarządzenia dotyczące na przykład noszenia maseczek przez uczniów czy przyłbic przez nauczycieli. Dla młodzieży to chwila powrotu do normalnej nauki po kilkumiesięcznej przerwie. Pytaliśmy ich o odczucia związane z chodzeniem do szkoły, gdy jeszcze w naszym kraju panuje epidemia.
- Jestem zadowolony. Miałem dość siedzenia w domu, przed komputerem. Jednak nauka twarzą w twarz z nauczycielem, razem z rówieśnikami mi bardziej odpowiada - mówi Tomasz, licealista z jednej z kieleckich szkół średnich.
Nie wszyscy uczniowie podchodzą do tego tematu tak optymistycznie.
- Do naszej szkoły chodzi może 1300 uczniów. Szkoła mieści się w kamienicy. Ciężko będzie utrzymać jakiekolwiek odległości. Wystarczy, że jedna osoba zachoruje i przez to cała przez to skończy naukę. To niezbyt fajna wizja - sądzi Lena, która w tym roku szkolnym ma przystąpić do matury.
- Myślę, że będziemy potrzebowali trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tej sytuacji. Jeśli chcemy się uczyć i słuchać nauczycieli, to te maseczki nie będą wielką przeszkodą. Dużo trudniej było zmotywować się do nauki podczas zdalnych lekcji - wspomina Aleksandra, licealistka z popularnego w Kielcach "Śniadka".
Władze Kielc apelują do rodziców, by nie posyłać do szkół dzieci z objawami chorób grypopodobnych. Jak podał urząd miasta, w razie jakiegokolwiek zagrożenia, np. pojawienia się przypadku zachorowania na COVID-19 wśród uczniów lub kadry nauczycielskiej, możliwe będzie zamknięcie danej szkoły, a także przejście na nauczanie zdalne. Każdorazowo, decyzję w tej sprawie podejmować będą dyrektorzy placówek wraz z organem prowadzącym, po konsultacjach ze stacją sanitarno-epidemiologiczną.