Plan finału
Finał maratonu rozpoczął się od korowodu wokół zalewu, w którym wzięli udział wszyscy chętni. Po spacerze, uczestnicy przeszli do rozgrzewki przed morsowaniem. Po zanurzeniu w lodowatej wodzie, każdy miał możliwość zrobienia pamiątkowego zdjęcia z syrenką. Następnie odbyło się wręczenie certyfikatów dla osób, które wytrwale morsowały przez 10 dni. Na koniec uczestnicy mogli spróbować swoich sił w chodzeniu po rozżarzonym węglu.
Zadowolenie organizatorów i uczestników
Stowarzyszenie Aktywny Ćmińsk jest bardzo zadowolone z przebiegu 10-dniowego wyzwania.
„Radość, ekscytacja i zadowolenie – cieszymy się, że wszystko wyszło świetnie! Ponad połowa uczestników dotrwała do końca, kończąc 10-dniowy maraton morsowania. To wydarzenie na pewno zostanie z nami na długo.” – mówi Renata Fert, prezes Stowarzyszenia Aktywny Ćmińsk. Zadowolenie towarzyszyło również innym uczestnikom finałowego morsowania. Wyrzut adrenaliny, endorfiny szczęścia, siła i pozytywna energia – to emocje, które towarzyszyły wszystkim, którzy wzięli udział w tym wydarzeniu. „Fajnie jest morsować w większym towarzystwie, to coś pięknego!” – mówią Kuba i Kajtek, uczestnicy finałowego morsowania.
Duma z najmłodszej uczestniczki
W 10-dniowym wyzwaniu udział wzięło 24 uczestników, natomiast na finale maratonu zjawiło się prawie 130 fanatyków morsowania. Nie zabrakło zaskoczeń – w morsowaniu wzięła udział najmłodsza uczestniczka, 5-letnia Laura, która morsowała razem z mamą. „Zawsze jak wychodzę z wody, jestem zadowolona, szczęśliwa. Odczuwam niesamowitą satysfakcję i wcale nie jest mi zimno. Jestem bardzo zadowolona, że wytrwałam 10 dni, a w tym moja córcia, która morsowała aż 8 dni. Jestem z niej mega dumna.” – mówi mama Laury, Monika. 5-letnia Laura była zadowolona i wcale nie bała się zimnej wody. „Było bardzo fajnie, a woda wcale nie była zimna, a gorąca” – mówi Laura.
Motywacja do morsowania
„Każdy mówi, że ciężko jest zamorsować, ale kiedyś siedząc z rodziną, powiedziałam, że spróbuję. Wszyscy mówili, że nie dam rady, ale ja odpowiedziałam, że wam jeszcze pokażę. I po pierwszym razie tak mi się to spodobało, że morsuję już 4 lata. Więc nie można mówić, że się nie da, dopóki się nie spróbuje. Spróbuj chociaż raz, a wtedy powiedz, czy to dla ciebie!” – zachęca Agnieszka, uczestniczka 10-dniowego maratonu.
Firewalking – przełamanie strachu
Podsumowaniem imprezy był firewalking, czyli chodzenie po rozżarzonym węglu. Każdy mógł spróbować i przejść kawałek. „To było przełamanie bardziej swojej głowy. Jak już uspokoiłam się w myślach, to nie było nic strasznego, żeby przejść. Nie odczuwałam też żadnego pieczenia” – mówi Monika.
Organizatorzy są zadowoleni z odbytego wydarzenia i zapowiadają, że w przyszłym roku liczą na kolejną edycję wyzwania. Tegoroczny maraton morsowania był nie tylko sprawdzianem wytrzymałości, ale także doskonałą okazją do integracji i budowania wspólnej energii.