- Mecz kompletnie nam nie wyszedł. Na początku, chciałbym przeprosić naszych kibiców. Nie taką Koronę chcemy oglądać. Fani mają powody do niezadowolenia z naszej gry - powiedział na początku konferencji prasowej szkoleniowiec Korony.
Trudno z trenerem się nie zgodzić. Już pierwsze minuty spotkania nie zwiastowały niczego dobrego. Warto dodać, że pierwsza, dogodna sytuacja miała miejsce w 24. minucie spotkania. Na nieszczęście dla kielczan skończyła się bramką dla łęcznian. Lewą stroną ruszył Serhii Krykun, zagrał świetne, mocne podanie wzdłuż piątego metra, które spokojnym strzałem wykończył Bartosz Śpiączka. Drugiego gola pół godziny później ustrzelił z karnego Paweł Wojciechowski. - Straciliśmy głupie bramki. Pierwszą w momencie osłabienia, kiedy Przemek Szarek był za boczną linią. Mieliśmy jednak odpowiednią ilość zawodników, aby to wybronić. Rzut karny to nieporozumienie. Kiedy popełnia się takie błędy, momentami walczy się sami z sobą, to trudno wygrać z takim rywalem - stwierdził trener.
- W pierwszej połowie ustawialiśmy się bardzo dobrze. Było dużo odbiorów w środkowej strefie. Zatrzymaliśmy sporo ataków Łęcznej. Graliśmy jednak nerwowo. Wymieniliśmy dwa, trzy podania, a później notowaliśmy stratę. Podawaliśmy albo za słabo albo na mocno. Było dużo niedokładności. Oddaliśmy sporo strzałów z nieprzygotowanych pozycji. Nie poznawałem chłopaków. Oni nie poznawali siebie. Graliśmy tak, jakbyśmy pierwszy raz wyszli na boisko takim składem. Wykonujemy dużo pracy, mamy już swoje schematy, które cały czas udoskonalamy, tak samo jak stałe fragmenty gry. To nam nie funkcjonowało - dodał Bartoszek.
Kolejne spotkanie w sobotę. Tego dnia Korona zagra w Legnicy z tamtejszą Miedzią.