Przypomnijmy, że dziś oba zespoły rozegrały starcie, które miało się odbyć wczoraj o godzinie 20.30. Tak się jednak nie stało, bo miejscowi nie przygotowali murawy na czas. Jeszcze w środę wieczorem ta była w fatalnym stanie. Dopiero gorączkowe działania w ciągu nocy pozwoliły na rozegranie tego meczu następnego dnia.
Korona dziś nie rozegrała równego spotkania. Docenić należy przede wszystkim pierwszą połowę, w której kielczanie, pomimo straty bramki, byli sprawniejsi od Arki m.in. w operowaniu piłką, kontrolą boiska, czy w atakach. – Straciliśmy bramkę w kuriozalnych okolicznościach. Była to przed przerwą jedyna sytuacja, w której Arka nam zagroziła – mówił Maciej Bartoszek, trener Korony.
Jednak w drugiej odsłonie na boisku zobaczyliśmy inny zespół, któremu wyraźnie brakowało pomysłu na poradzenie sobie z pressingiem ze strony gdynian, którzy sprawnie posługiwali się tym elementem w kreowaniu gry defensywnej. Z każdą kolejną minutą kielczanie coraz częściej dawali się łapać na kontrataki. Jeden z nich zakończył się dwoma strzałami na bramkę. Tu należy wyróżnić Marka Kozioła, który przy obu uderzeniach zaliczył udane interwencje.
Pod koniec kielczanie rozpaczliwymi atakami próbowali odmienić losy tego meczu, jednak bezskutecznie. Ostateczny wynik – 1:0 dla Arki Gdynia.
– W drugiej odsłonie gospodarze mieli ich trochę więcej, ale to dlatego, że dążyliśmy dużą ilością graczy, aby odwrócić wynik. Przez to nadziewaliśmy się na kontry. Mam wrażenie, że na mecze pierwszej ligi sędziowie przyjeżdżają się uczyć, a powinni już prezentować jakiś poziom – nie krył trener Korony. Jego słowa tyczyły się sędziów, którzy kilkukrotnie w drugiej połowie nie dopatrzyli się pozycji spalonej w atakach Arki.
Z wyniku nie jest zadowolony Grzegorz Szymusik, piłkarz Korony. – Chcieliśmy stąd wywieźć trzy punkty, jednak niestety to się nie udało. Robiliśmy wszystko, żeby wygrać. Kreowaliśmy akcje, ale zabrakło wykończenia. W polu karnym nie byliśmy na tyle zdecydowani, aby pokonać bramkarza gospodarzy albo choćby dać mu szansę na pomyłkę.