Spis treści
- Setki interwencji w lasach
- Aktywni "łowcy stroiszu"
- Na razie to tylko wykroczenie...
- Straty dla przyrody
Wzmożone kontrole na terenie świętokrzyskich lasów odbywają się z udziałem różnych służb - Straży Leśnej, Łowieckiej, Rybackiej oraz policji.
- Działania te mają na celu wykrycie i przeciwdziałanie każdemu rodzajowi szkodnictwa leśnego, od zaśmiecania lasów poprzez wjeżdżanie do lasu pojazdami po kradzież drewna. W szczególności będą ukierunkowane na przeciwdziałanie i zwalczanie grup szkodnictwa zaliczanego do kategorii tak zwanego bezprawnego korzystania z lasu, kradzieży drewna oraz kontroli przewożonego i składowanego surowca drzewnego - informuje Dorota Święcka z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu, instytucji, która zarządza także leśnictwami w województwie świętokrzyskim.
Setki interwencji w lasach
W ubiegłym roku na tym terenie Straż Leśna przeprowadziła 473 interwencji. Najczęściej popełnianym wykroczeniem był wjazd pojazdem do lasu lub pozostawienie pojazdu w miejscu do tego nieprzeznaczonym – 232 przypadków. Odnotowano między innymi trzy przypadki kradzieży drewna, siedem miejsc nielegalnego składowania odpadów. Co istotne, kontrolujący nie wykryli żadnego przypadku kłusownictwa, co oczywiście nie znaczy, że w ogóle ono już nie występuje.
Aktywni "łowcy stroiszu"
Przed Wszystkimi Świętymi w lasach pojawia się więcej amatorów tak zwanego stroiszu. Kradną gałązki jodłowe, z których następnie wykonują stroiki lub wieńce na groby. Niektórzy robią to na własny użytek, inni sprzedają na okolicznych bazarach razem ze zniczami czy kwiatami. Jak zauważają leśnicy, ten proceder nie tylko jest niezgodny z prawem, ale również szkodliwy dla przyrody. Młode drzewka jodłowe z pourywanymi gałązkami po pewnym czasie obumierają.
Na razie to tylko wykroczenie...
Służby starają się zwalczać to zjawisko, nie tylko kontrolując to, co dzieje się w lasach, ale również sprawdzając stroisze na targowiskach, te, które są przeznaczone na sprzedaż. Kradzież gałązek jodłowych chce zwalczyć także Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
W tym roku złożyło do ministra sprawiedliwości projekt zmian w prawie. Chodzi o to, aby taki proceder traktować jako przestępstwo, nie - jak obecnie - wykroczenie. Aktualnie grozi za nie mandat do 500 złotych. Ta suma jest dużo niższa od wartości skradzionych gałązek. Jeśli na przykład mówimy o kilkunastu metrach sześciennych, to trzeba zaznaczyć, że ich wartość jest wyceniana na kilka tysięcy złotych, a więc znacznie więcej niż wynosi potencjalny mandat. Resort Klimatu i Środowiska proponuje tymczasem, aby sprawca pokrył podwójną wartość skradzionych gałęzi czy korzeni.
Straty dla przyrody
Szkód, jakie ponosi przyroda, nie sposób przeliczyć na finanse.
- Złodzieje stroiszu nie wykorzystują gałęzi ściętych już drzew, a niszczą przede wszystkim młode jodełki, bo te są najbardziej elastyczne. Często ogołacają drzewka z niemal wszystkich gałązek. Tak uszkodzone, z braku aparatu asymilacyjnego umiera, a w najlepszym razie będzie regenerować się przez kilka sezonów. Dla nas to straty – mówi Robert Płaski, nadleśniczy Nadleśnictwa Kielce, cytowany przez serwis internetowy prawo.pl.
Na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu, a więc południowym Mazowszu i województwie świętokrzyskim, w ciągu roku na jaw wychodzi nawet do 70 takich przypadków. Złodzieje wycinają gałązki jodłowe nie tylko w czasie poprzedzającym Święto Zmarłych, ale też przed Bożym Narodzeniem, a niektórzy zajmują się tym nawet przez cały rok...
Muzyk z Warszawy wspomina wyprawę na grzyby w lasy świętokrzyskie: "nie było już gdzie przytulić". Zobacz galerię zdjęć poniżej.