Spis treści
- Jak absolwent "budowlanki" napisał ustawę
- Mały Piotrek naprzeciw pijanego ojca
- Na ilu z nas wołali "Scyzoryk"?
- 1995 rok - dla Liroya jedyny w swym rodzaju
- Kroplówki na SORze
- Głos pokolenia z Pocieszki 10
- Jak to nad Silnicą było?
- Oglądamy i sami wspominamy
- Informacje o filmie "Don't f...k with Liroy"
Jak absolwent "budowlanki" napisał ustawę
Stworzenie filmu o kimś takim jak Liroy jest dla producenta, reżysera z jednej strony ekscytujące, z drugiej niełatwe. Ciężko bowiem w niespełna 100-minutowej ekranizacji zawrzeć wszystkie wątki dotyczące jego życia, muzyki, w ogóle rapu, tym bardziej, że Piotr Marzec, muzyk rodem z kieleckich Sadów, był jednym z prekursorów tego gatunku w ogóle w Polsce a dla późniejszych, młodszych wykonawców, punktem odniesienia, nawet jeśli nie on stał się dla nich akurat idolem.
Trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, kim jest główny bohater, ponieważ on ewoluuje - od dzieciaka, który gdzieś serwuje raperskie "kawałki" na wiejskiej dyskotece w Suliszowie koło Chmielnika (ku zdziwieniu ówczesnej młodzieży), poprzez ryzykanta, ruszającego w podróż z Kielc do francuskiego Lyonu, muzyka i twórcę "Scyzoryka" kończąc na pośle, który w sejmie (i nie tylko), walczy o legalizację marihuany jako leku. Liroy sam o sobie mówi, że jest absolwentem szkoły budowlanej, który napisał ustawę.
Mały Piotrek naprzeciw pijanego ojca
"Don't f...k with Liroy" to podróż przez różne etapy w życiu Piotra Marca. On sam zaprasza nas do siebie. Wylegujesz się w wygodnym fotelu w kinie, może nawet z popcornem w ręku, ale tak naprawdę masz wrażenie, jakbyś razem z nim siedział na tych schodach w bloku czy tarasie widokowym na Kadzielni w Kielcach i od początku przeżywał to, co w jego życiu się dzieje.
Obok ciebie jest nie tylko słynny raper, producent muzyczny, poseł. Ty siedzisz obok małego Piotrka, który po raz kolejny dostaje lanie od pijanego i agresywnego ojca, a jednak jest bezradny, bo nie może liczyć na pomoc innych, już na pewno nie Milicji Obywatelskiej. Kiedy wreszcie nieco dorośnie, to może już liczyć na swoje pięści, a ty kibicujesz mu, że nastąpiło to jak najszybciej. Ten wątek swojego życia muzyk przedstawił przed laty, w mrocznej piosence "Jaki ojciec taki syn".
Mocna historia z dzieciństwa tak naprawdę wiąże widza z głównym bohaterem już na początku i potem nie chcemy ani przez moment przerwać tej wspólnej podróży.
Na zdjęciu poniżej Liroy razem z reżyserką filmu Małgorzatą Kowalczyk.

i
Na ilu z nas wołali "Scyzoryk"?
Czym innym jest oglądanie filmu, kiedy człowiek ma 45, 46 czy 50 lat i pamięta, kiedy trzy dekady wcześniej sam był zbuntowany, miewał głupie pomysły, zaś śpiewając "Scyzoryk, scyzoryk, tak na mnie wołają" odnajdywał część siebie, szczególnie jeśli też pochodził z Kielc lub okolic, nawet chodził tymi samymi ulicami na Sadach co Liroy. Na chwilę wtrącę trochę prywaty - jakieś 20 lat temu udałem się z kuzynostwem z Katowic "na piwo", byli ich znajomi. Stojąc w bramie jednego z familioków pytali, skąd jestem. Kiedy usłyszeli odpowiedź, stwierdzili potakując: "A, Scyzoryk!". Wszystko było jasne, ludzie spoza mego miasta, ale pewnie rację mieli.
1995 rok - dla Liroya jedyny w swym rodzaju
Czym innym będzie film dla młodszych, nie pamiętających szału popularności, może przykładem, że warto iść za swoimi marzeniami, nawet wtedy, jeśli wydają się być całkiem oderwane od rzeczywistości (np. granie muzyki rap w latach 80. czy na przełomie 90. XX wieku). Jeszcze czym innym stanie się film dla mieszkającego w innej części Polski.
Dzieło Moniki Kowalczyk zachowuje chronologię wydarzeń, oczywiście dzięki temu łatwiej jest przeżywać razem z Liroyem pamiętny 1995 roku, trasy koncertowe, wspominać płytę "Alboom" ze słynnym "Scyzorykiem". Łatwiej, bo już wiemy, jaką drogę do tego przeszedł wcześniej, od dzieciństwa, poprzez młodość, pobyt we Francji, gdzie grał z nowymi znajomymi koncerty a dorabiał rozładowując towar ze statków. Nawet, jeśli trzydzieści lat temu Liroy z wielkim rozmachem wszedł na polską scenę muzyczną, będąc zarazem dla niej jedną, wielką zagadką, to my wiemy, że wszystko to miało swój początek wiele lat wcześniej, właśnie w tych często niedocenianych i nawet wyszydzanych Kielcach.
Czytaj więcej:
Na tym osiedlu w Kielcach wychował się Liroy! Zobacz w galerii zdjęć poniżej.
Kroplówki na SORze
- Od kiedy pamiętam, zawsze gdzieś w innych częściach Polski mówili "Ej, ty, Scyzoryk", tak na mnie wołali - wspomina Liroy w filmie. Proszę bardzo - już to wystarczyło, aby nagrać najsłynniejszy utwór, choć on wcale nie powstał na przełomie 1994-95 roku, lecz swoje początki miał znacznie wcześniej. Liroy pisał swoje zwrotki, na finiszu własne dołożyli muzycy słynnej kieleckiej grupy rap - Wzgórza Ya-Pa 3 - "Wojtas", "Zajka" czy nieżyjący już "Radoskór". Tak narodził się hit! Potem były trasy koncertowe, występy w zatłoczonych halach, niekiedy pozbawionych klimatyzacji, Liroy szalejący na scenie z niedoleczonym zapaleniem płuc...
Oglądający film czują, jakby razem z nim brali te kroplówki na szpitalnych SOR-ach, aby tylko wzmocnić się i ponownie stanąć przed tysiącami fanów. Czy ktoś się wtedy zastanawiał nad przyszłością rapu w Polsce? Nie! Liczyły się "Scyzoryk", "Scoobiedoo" i inne klimaty. Jeśli jeszcze do tego byłeś z Kielc, to dodatkowo pękałeś z dumy. To piosenki "o tobie" słuchali w Warszawie, Krakowie, na Śląsku czy Wybrzeżu! Już nie musiałeś być dla nich tym ubogim krewnym z mniejszego miastem, które na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia.
Głos pokolenia z Pocieszki 10
Tak, Piotrek Marzec z Sadów dokonał czegoś, co nie udało się wielu świetnym przecież artystom rodem z Kielc. Śpiewając swój pierwszy, największy hit "Scyzoryk" sprawił, że kielczanie (nie tylko ci młodzi) z dumą okazywali swoją tożsamość, byli szczęśliwi, że właśnie tak są nazywani. Z tym zjawiskiem nie spotkali się nigdy wcześniej nasi przodkowie, może dlatego, że nie mieli "swojego Liroya z Pocieszki 10", jako głosu pokolenia. Swoją drogą - jeśli chcecie bardziej zagłębić się w temat, dlaczego kielczanie w ogóle nazywani są "Scyzorykami", polecam ten artykuł: Dlaczego kielczanie nazywani są "scyzorykami"? Odkrywamy, skąd wzięło się to powiedzenie
Jak to nad Silnicą było?
Liroy w filmie prowadzi nas przez swoje życie, jego różne zakamarki, a my razem z nim podróżujemy z tych Sadów poprzez Lyon we Francji, trasy koncertowe do sal sejmowych aż wreszcie na Kadzielnię, gdzie o zachodzie słońca wspominamy co za nami i chcemy jeszcze więcej! Osobiście brakuje mi w filmie wypowiedzi, relacji, wspomnień innych ludzi, znających Liroya z dzieciństwa, młodości, wspólnych występów. Być może one pozwoliłyby mi popatrzeć na Marca jeszcze szerzej, z innego strony, perspektywy.
O Kielcach jest w filmie niby dużo wątków, ale jak chętnie przyjąłbym więcej tych historycznych odniesień, wspomnień, nie tylko tych dotyczących życia rapera. Chciałbym jeszcze raz powspominać, jak wyglądało życie nad Silnicą w latach 90., kiedy Liroy stawał się idolem pokolenia ludzi urodzonych w latach 70. czy 80. Rozumiem, że to muzyk jest głównym bohaterem filmu, nie jego rodzinne miasto, niemniej zawarcie większej ilości historycznych ciekawostek z pewnością by tu nie zaszkodziło.
Oglądamy i sami wspominamy
Dlaczego warto obejrzeć film "Don't f...k with Liroy"? Powodów jest kilka. Poznamy historię gościa, który konsekwentnie realizuje swoje marzenia. W tym czasie sami, gdzieś z boku zaczniemy wspominać własne życie. Ja tylko w trakcie emisji wiele razy złapałem się na tym, co robiłem w czasie, o którym akurat opowiadał Liroy. On jedzie do Francji autobusem nowo powstałego biura podróży z ulicy Sienkiewicza, a ja pałaszuję zapiekankę i przemierzam z rodzicami bazary przy Seminaryjskiej w poszukiwaniu kaset wideo - niestety, pirackich...
Przypominałem sobie, jakie ciuchy wtedy nosiłem, czego słuchałem, co oglądałem. Każdy z nas miał przecież w życiu takie "swoje Sady", "własny rap", czas, kiedy nie był grzeczny, lecz buntowniczo nastawiony do wszystkiego, co tylko się ruszało. Nawet jeśli teraz się już z tego śmiejemy, to wiemy, że gdyby nie młodzieńcze zawirowania, nie bylibyśmy tymi, kim jesteśmy. Zabrzmiało filozoficznie na koniec, prawda?
Na zdjęciu poniżej Liroy razem z ekipą, która stworzyła film.

i
Informacje o filmie "Don't f...k with Liroy"
- Reżyseria: Małgorzata Kowalczyk
- Produkcja: BMMW Films
- Rok produkcji: 2025
- Czas trwania: 97 minut
- Dystrybucja w Polsce: Best Film CO. Sp. z o.o.
Premiera odbyła się 11 marca w Kinie Moskwa w Kielcach. W innych częściach Polski film będzie oglądać od 21 marca 2025.
