Pierwszy gol wpadł bardzo szybko, bo już w 18. sekundzie meczu. Piłka po strzale kieleckiego piłkarza z ostrego kąta trafiła w słupek, a nieporadna interwencja Mateusza Grudzińskiego sprawiła, że ten wpakował piłkę do własnej siatki. Na drugie trafienie czekaliśmy 30 minut, zaś katem miejscowych okazał się Wiktor Długosz.
Na bramkę kontaktową gospodarze musieli poczekać do 57. minuty starcia. To właśnie wtedy Patryk Małecki pokonał Marka Kozioła w sytuacji sam na sam. Koroniarze mogli odpowiedzieć już po 240 sekundach, ale stuprocentowej sprezentowanej przez linie defensywy gospodarzy nie wykorzystał Podgórski. Jak się za chwilę okazało, nie była to najlepsza okazja podopiecznych Bartoszka w tym fragmencie gry.
Kolejna niewykorzystana sytuacja Korony miała miejsce kilka minut później. Wiktor Długosz był faulowany w polu karnym i sędzia nie miał innej opcji jak wskazanie na „wapno”. Do piłki podszedł Emile Thiakane i przestrzelił wysoko ponad poprzeczką. To druga niewykorzystana „jedenastka” kielczan w tych rozgrywkach.
Na szczęście kielczanie mieli jeszcze jedną dogodną okazję na strzelenie gola i tę w końcu wykorzystali. W 70. minucie do rzutu wolnego podszedł Jacek Kiełb i kapitalnie przymierzył w samo okienko. Ta bramka przypieczętowała zwycięstwo Korony w całym spotkaniu 3:1.
W następnym meczu zagra z ŁKS-em Łódź. To zaległe spotkanie w środę, 11 listopada o godz. 18:00.
- Cieszymy się bardzo ze zwycięstwa. Bardzo dobrze weszliśmy w to spotkanie. Po rozpoczęciu od środka przeprowadziliśmy bardzo ciekawą akcję, która zakończyła się golem. Całą pierwszą połowę graliśmy konsekwentnie. Ta konsekwencja sprawiła, że podwyższyliśmy wynik spotkania - ocenił zaraz po meczu Maciej Bartoszek, szkoleniowiec kieleckiego klubu.