Paris Saint-Germain - Industria Kielce 35:26 (15:14)
Paris Saint Germain: Palicka 19/45, Green - Marchan Criado, Steins 4, Ntazi, Keita, Sole 3, Tonnesen 6, Grebille 3, Syprzak 6, L. Karabatić, Holm 2, N. Karabatić 4, Peleka, Prandi 6, Plantin.
Industria Kielce: Wałach, Mestrić 5/19, Wolff 8/27 - Olejniczak, Wiaderny 2, Sićko 7, A. Dujshebaev 2, Karacić 2, Moryto 2, D. Dujshebaev 3, Thrastarson 3, Surgiel 1, Paczkowski, Nahi 4.
Kielczanie nie byli faworytem spotkania w Paryżu, w drużynie nie brak kadrowych problemów, poza tym za ekipą ze stolicy Francji przemawiał również atut własnej hali. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa mocno jednak weszli w to spotkanie i w pierwszych minutach zaskoczyli paryżan. W 4 minucie prowadzili 4:1, byli skuteczni natomiast w kieleckiej bramce dobrze z kolei spisywał się niedawno pozyskany Chorwat Sandro Mestrić. Okazało się, że to były miłe złego początki...
Palicka zatrzymał Kielce
Po słabszym okresie szczypiorniści Paris Saint-Germain uporządkowali swoją grę i już w 10 minucie na tablicy wyników widniał remis 6:6. Potem gospodarze zaczęli odskakiwać, kapitalnymi rzutami straszył kielczan Elohim Prandi i - co najgorsze dla naszej drużyny - fenomenalnie w paryskiej bramce zaczął spisywać się Szwed Andreas Palicka. W sumie w pierwszej części obronił dziesięć strzałów i miał 40-procentową skuteczność swoich interwencji.
Złudne nadzieje...
W tej połowie gospodarze najwyżej prowadzili czterema bramkami (12:8 w 22 minucie). W końcówce ambitni kielczanie zmniejszyli dystans i na przerwę schodzili przegrywając jedynie 14:15. Taki wynik jeszcze dawał nadzieję na to, że Industria będzie w stanie ugrać coś w hali imienia Pierra de Coubertaina.
Druga część zaczęła się - a jakże - od świetnej interwencji Palicki, który obronił rzut karny Arkadiusza Moryty. Podwyższyli prowadzenie na 16:14 a potem rysował się już coraz większy dystans między nimi a kielczanami.
Cud nie mógł się wydarzyć
W 55 minucie Kamil Syprzak, Polak grający w barwach PSG, wyprowadził swój zespół na prowadzenie 30:25, chwilę potem 31 gola dla miejscowych uzyskał Holender Luc Steines i stało się jasne, że nawet wywalczenie remisu będzie graniczyło z cudem. Oczywiście takowe w piłce ręcznej też się zdarzają, ale Industrii na więcej w czwartkowy wieczór nie było już stać. W końcówce PSG jeszcze tylko powiększało prowadzenie, skończyło się na zwycięstwie 35:26...
- Do 54. minuty nasi podopieczni grali bardzo dobrze i możemy być z nich dumni. Walczyli świetnie. Mimo tylu kontuzji, przecież graliśmy bez nominalnych kołowych, bez szefa obrony Tomasza Gębali i ten mecz był na styku. W ostatnich sześciu minutach zanotowaliśmy kilka strat z rzędu i oddawanie rzutów z nieprzygotowanych pozycji powodowało, że Andreas Wolff zostawał sam na sam z atakującym zawodnikiem PSG. Czasami też przeciwnicy zdobywali gole do pustej bramki, bo graliśmy o osłabieniu. Szkoda, bo to psuje obraz tego meczu, na taką porażkę nie zasłużyliśmy. Było kilka dobrych momentów, na których chcemy budować przyszłość. Ale było też parę złych akcji - oceniał Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii Kielce.
Wracają na krajowe parkiety
Industria spadła po tym meczu z trzeciej na czwarte miejsce w tabeli swojej grupy, ma na koncie 13 zdobytych goli. W poniedziałek 26 lutego kielczanie wrócą na krajowe parkiety, w Orlen Superlidze zmierzą się na wyjeździe z Gwardią Opole, początek o godzinie 18.00. Najbliższy mecz w Champions League rozegrają natomiast 29 lutego u siebie w Hali Legionów z norweskim Kolstad Handball (początek o 20.45).
- Zostały dwa mecze, nie kalkujemy. Oba będą trudne, Kolstad wczoraj dostał lekcję piłki ręcznej od RK Zagrzeb i będą chcieli się pokazać z lepszej strony. A o ostatnim meczu w Aalborgu nie wspominając, bo na każdej pozycji mają znakomitego zawodnika - zapowiada drugi trener kielczan Krzysztof Lijewski.