W tym meczu widzieliśmy wszystko, za co Kielce kochają piłkę ręczną - emocjonujące akcje, wielkie emocje, czerwone kartki i dużo dramaturgii w samej końcówce.
- Przypomniały mi się stare dobre czasy. Największym bólem jest brak kibiców, którzy mogliby zobaczyć taki piękny, czasem też brutalny mecz. Gdyby tu byli, hala by odleciała - podkreśla drugi trener, Krzysztof Lijewski.
Emocje sięgnęły zenitu w 18. minucie. Wtedy to na parkiet padł Dani Dujshebaev. Interwencja obrońcy z Płocka nie była brutalna, ale doprowadziła do urazu kieleckiego zawodnika. To rozwścieczyło Tałanta, który nakrzyczał na sędziów i delegata. Arbitrzy wyrzucili go z boiska na trybuny. Pod jego nieobecność duża odpowiedzialność spoczęła na barkach Krzysztofa Lijewskiego.
- Bardzo żal mi Daniego, który poważnie uszkodził kolano. Mam nadzieję, że diagnoza nie będzie druzgocąca. Jutro będziemy mieć badania, trzymamy kciuki, by jak najszybciej do nas powrócił - nie ukrywa Lijewski.
W finale Pucharu Polski Łomża Vive Kielce zagra z Grupą Azoty Tarnów. - Mecze w lidze różnią się od meczów Pucharu Polski tym, że zawsze masz jeszcze rewanż. Tutaj jest tylko jeden mecz i bardzo wysoka stawka - kwituje drugi trener Łomży Vive Kielce.