buty

i

Autor: Maciej Urban

Trener Korony stawia na młodych. Z Górnikiem aż czterech osiemnastolatków w kadrze

2020-02-12 12:28

Żółto-czerwoni przystąpili do wiosennej w walki o utrzymanie w niekompletnym składzie. Już na samym starcie drugiej części sezonu z gry wypadli Michael Gardawski, a także Nemanja Miletic, którzy dotychczas dobrze prezentowali się w kieleckiej defensywie. Jednak szkoleniowiec Mirosław Smyła na tę okoliczność miał pomysł, który sprawdził się w stu procentach. Trener sięgnął po młodych.

Smyła wdrożył do pierwszego zestawienia zaledwie 21-letniego Grzegorza Szymusika. Ten podczas spotkania z Górnikiem Zabrze podołał powierzonym zadaniom. Podobnie jak inny młody zawodnik żółto-czerwonych, Mateusz Spychała. 22-latek już w kolejnym meczu rozgrywanym w ramach PKO Ekstraklasy uchronił Koronę od straty bramki. Po starciu z zabrzanami Spychała, obok rewelacyjnego w bramce Marka Kozioła, uznany został jednym z najlepszych zawodników 21. kolejki rozgrywek.

Co więcej, w ostatnim meczu kieleckiego zespołu na ławce rezerwowych zasiadło aż czterech osiemnastolatków. To Dawid Lisowski, Mateusz Sowiński, Dawid Więckowski i Bartosz Prętnik. Dla trzech pierwszych był to pierwszy raz w kadrze meczowej na spotkanie PKO Ekstraklasy, z czego Lisowski nawet pojawił się na kilka minut na murawie.

 – Na boisko wszedł junior Dawid Lisowski. Zadebiutował, wszedł, odebrał piłkę, pobiegał. Pielęgnujmy to i z czasem będziemy się cieszyć z kolejnych dobrych występów młodych zawodników – zaznacza Mirosław Smyła, szkoleniowiec kieleckiego klubu.

Warto przypomnieć, że kieleccy młodzi zawodnicy w poprzednim sezonie wygrali Centralną Ligę Juniorów, czyli w tej kategorii wiekowej odpowiednik piłkarskiej ekstraklasy. Niestety, poprzedni sztab szkoleniowy najwyraźniej nie potrafił wykorzystać tego potencjału. Dlatego działania szkoleniowca Smyły szczególnie podobają się kibicom, ale także ekspertom.

– Przypomnijmy sobie jeszcze niedawne konferencje przedmeczowe, podczas których Gino Lettieri nie potrafił powiedzieć jak nazywają się jego młodzi zawodnicy. Mylił nazwiska, czy źle zestawiał je z imionami. Dobrze wiemy, że juniorzy przychodzili na treningi pierwszego zespołu na tak zwaną doczepkę. Czyli tylko po to, by ponosić pachołki i być zawodnikiem do pary dla dorosłego piłkarza, czasem wykonując to samo ćwiczenie po 2-3 razy, co było niedopuszczalne. Byli traktowani jak „mięso armatnie”. Dlatego cieszy, że obecna polityka wobec juniorów i nieco starszych zawodników to obrót od poprzedniej sytuacji o 180 stopni – mówi Mateusz Żelazny, dziennikarz i komentator sportowy.

Kolejna szansa dla młodych Koroniarzy już w najbliższą niedzielę. Tego dnia żółto-czerwoni zagrają na wyjeździe z Jagiellonią Białystok.