Jak już informowaliśmy, dyskusja dotycząca miejskiego programu leczenia niepłodności metodą in vitro trwała wczoraj prawie dwie godziny. Ostatecznie radni nie zgodzili się na przyjęcie uchwały w tej sprawie. Za głosowało 11 radnych, tyle samo było przeciw (cały klub radnych PiS), dwie osoby wstrzymały się od głosu, a jedna nie głosowała (chodzi o troje radnych z klubu Bezpartyjni i Niezależni).
Dziś radni z Koalicji Obywatelskiej, Projektu Wspólne Kielce oraz Lewicy zapowiedzieli, że to nie koniec walki o wprowadzenie w Kielcach programu finansowania in vitro.
- Wkrótce złożymy projekt po raz drugi, opierając się na wszystkich poprawkach, także tych zgłaszanych przez radnych z klubu Bezpartyjni i Niezależni, które po części uznajemy za zasadne – mów Marcin Chłodnicki, radny Lewicy.
Jak zaznacza Anna Kibortt, radna z klubu Projekt Wspólne Kielce, w programie na pewno nie zostanie zmieniony zapis, który mówi o tym, że aby skorzystać ze wsparcia miasta, trzeba będzie przynajmniej rok mieszkać w Kielcach. – To wymagałoby certyfikacji, a więc cały proces wydłużyłby się nam o co najmniej kilka miesięcy. Nie mówmy o tym, że jest to zmiana banalna, bo nie jest. Skupmy się na zmianach, o których słyszeliśmy, czyli na potwierdzeniu bycia mieszkańcem Kielc czy wzorach oświadczeń potwierdzających bycie w związku partnerskim – dodaje.
- Nie będę oceniać powodów, ani przyczyn, przez które program, który uważam za optymalny i wychodzący naprzeciw parom borykającym się z chorobą niepłodności, został zablokowany. Tak się stało, jednak jest nowy dzień, a my pracujemy dalej – podkreśla radna Katarzyna Czech-Kruczek z Koalicji Obywatelskiej.
Planowo program finansowania in vitro miał kosztować Kielce 1,5 mln zł i pomóc oskoło stu parom.