Jednak jako pierwsi bramkę strzelili płocczanie. Stało się to już w 15. minucie starcia, a fatalną pomyłkę Adnana Kovacevicia wykorzystał Dawid Kocyła.
Później było już tylko lepiej, a „Koroniarze” przystąpili do bezlitosnej kanonady. Pierwsze trafienie Korona zaliczyła już kwadrans później, a bohaterem wyrównania stał się główny winowajca straconego gola. „Kova” umieścił piłkę w siatce uderzeniem z główki po celnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Petteriego Forcella.
Kilka minut później kielczanie wyszli na prowadzenie. Z piłką w pole karne wbiegł Forsell, zgrał ją na prawą stronę do Cebuli, a ten uderzył na tyle precyzyjnie, że bramkarzowi płocczan pozostało wyciągnięcie futbolówki z siatki.
W drugiej połowie Korona zdobyła kolejne dwie bramki, a na listę strzelców wpisali się kolejno Forcell oraz Jacek Kiełb. W obliczu takiego obrotu wydarzeń Wisła Płock była bezradna. Końcowy wynik to 4:1 na korzyść żółto-czerwonych.
– Nie weszliśmy w ten mecz tak, jak chcieliśmy, ale podnieśliśmy się jako drużyna i zdobyliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry. Na początku nie było łatwo, lecz później zaczęliśmy lepiej się prezentować na boisku i myślę, że to było widać. Od 30. minuty zdominowaliśmy Wisłę i nie mieli przez to żadnej sytuacji. Szacunek dla zespołu, bo w końcu wróciła ta skuteczność, jaka była na treningach i tak dalej powinno być. Przed nami spotkanie z Piastem i mamy obowiązek go wygrać. Te błędy z dzisiejszego starcia musimy zniwelować, by zwyciężyć w następnym pojedynku – mówi Marcin Cebula, zawodnik Korony.
– Bardzo ciężko wrócić do grania po takiej długiej przerwie. Było dziwnie, ale dopisujemy sobie zwycięstwo i możemy być zadowoleni. Początek spotkania nie wyglądał tak dobrze, bramka dla Wisły padła po moim błędzie, lecz jestem szczęśliwy ze zdobycia trzech punktów – komentuje Kovacević.
Kolejne spotkanie żółto-czerwonych w piątek. Tego dnia Korona zagra na własnym boisku z Piastem Gliwice. Początek o godzinie 18.