GKS Katowice - Korona Kielce 1:2 (1:1)
Bramki: 1:0 Lukas Klemenz 15. min, 1:1 Pedro Nuno 37. min. (rzut karny), 1:2 Dawid Błanik 88. min.
GKS: Kudła - Błąd, Czerwiński, Jędrych, Klemenz (77' Jaroszek) - Kowalczyk, Galan, Nowak (46' Mak), Repka, Wasilewski - Zrelak.
Korona: Dziekoński - Zator, Trojak, Resta, Pięczek (63' Zwoźny), Matuszewski - Hofmeister, Nuno (46' Remacle), Długosz (74' Błanik), Fornalczyk (74' Trejo), Szykawka
Żółte kartki: Czerwiński, Repka
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin)
Widzów: 7005
Korona Kielce przystępowała do starcia w Katowicach po dwóch wyjazdowych meczach. Kielczanie mieli napięty grafik, ponieważ w ostatnim tygodniu grali z Jagiellonią Białystok w ramach PKO BP Ekstraklasy oraz z rezerwami Lecha Poznań w Pucharze Polski. Efektem tych trudnych zmagań był złamany nos Adriana Dalmau. Hiszpan nabawił się tego urazu w Białymstoku, gdzie zdołał strzelić honorowego gola dla Korony. Napastnik zaczął spotkanie w Katowicach na ławce rezerwowych, a jego miejsce w pierwszym składzie zajął Jewgienij Szykawka, który z kolei zaliczył dublet z rezerwami Lecha. Dalmau był przygotowany na grę, ponieważ jest już w posiadaniu specjalistycznej maski ochraniającej złamany nos.
Początek spotkania był wyrównany. Oba zespoły próbowały spokojnie konstruować swoje ataki. Pierwszy gol padł po kwadransie gry. Na listę strzelców wpisał się Lukas Klemenz, który w przeszłości występował w barwach Korony. Defensor GKS-u Katowice podłączył się do akcji ofensywnej i w dwójkowej akcji z Nowakiem oddał strzał przy krótkim słupku Dziekońskiego. Golkiper mógł się zachować lepiej w tej sytuacji, a Dominick Zator powinien skuteczniej pilnować strzelca gola. Po raz kolejny w tym sezonie nie popisała się defensywa zespołu Jacka Zielińskiego. Korona zbyt łatwo dopuściła do straty tego gola, ponieważ spokojnie mogła tego uniknąć.
Chwilę później gospodarze ponownie zagrozili bramce Dziekońskiego. Tym razem na szczęście piłka nie znalazła się w siatce.
Pierwszą groźną okazją dla Korony był strzał głową Jewgienija Szykawki, ale piłka minęła bramkę Dawida Kudły. Bardzo dużo niedokładności, wiele strat i złe decyzje, to największe problemy Żółto-czerwonych w tym spotkaniu.
W 32. minucie Wiktor Długosz wykorzystał swoją szybkość, uciekł Czerwińskiemu i został nieprzepisowo zatrzymany w polu karnym. Sędzia Wojciech Myć wskazał na wapno i ukarał defensora żółtą kartką. Arbiter analizował długo tę sytuację z systemem VAR i podtrzymał swoją decyzję. Pedro Nuno oddał strzał z jedenastu metrów, a Dawid Kudła skutecznie interweniował. Jak się po chwili okazało, bramkarz GKS-u zbyt szybko opuścił linię bramkową, przez co rzut karny był powtórzony. Portugalczyk tym razem umieścił piłkę w bramce i doprowadził do wyrównania.
Kolejne minuty przerodziły się w mecz walki. Nie brakowało fauli i ostrzejszej gry. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. Oba zespoły zeszły do szatni przy rezultacie 1:1.
Druga połowa zakończyła się od ataków Korony. Wiktor Długosz znów znalazł się w niezłej sytuacji, ale piłka po jego strzale została sparowana przez Dawida Kudłę. Na boisku nie było już strzelca gola, Pedro Nuno, gdyż Jacek Zieliński postanowił wprowadzić za niego Martina Remacle'a. W zespole GKS-u z powodu kontuzji zszedł asystent przy golu Klemenza, Bartosz Nowak. Jego miejsce zajął Mateusz Mak.
W kolejnych minutach to gospodarze wyprowadzali kilka groźnych i szybkich kontrataków. W niektórych sytuacjach było bardzo blisko drugiego gola dla GKS-u. Kielczanie także próbowali ponownie pokonać Dawida Kudłę, ale brakowało ostatniego dobrego podania. Nie było to porywające widowisko.
Korona chciała zaskoczyć gospodarzy szybkim wyrzutem z autu, ale Mariusz Fornalczyk w niezłej sytuacji minimalnie chybił. Zespół Jacka Zielińskiego z minuty na minutę jednak gasł. Kielczanie ograniczali się w pewnym momencie tylko do wybijania piłki na oślep. Długie piłki nie trafiały do adresata, a zostały przejmowane przez piłkarzy GKS-u. W bardzo groźnej sytuacji znalazł się Adam Zrelak, ale jego strzał został zablokowany. W końcówce gospodarze mocno się napędzali. Chwilę później Zrelak trafił do siatki, ale jego radość trwała bardzo krótko. Sędzia liniowy słusznie dopatrzył się pozycji spalonej. Dla Korony powinno to być jednak ważne ostrzeżenie.
Kibice GKS-u dosłownie chwilę później byli w szoku, bo to Korona strzeliła gola. Na listę strzelców wpisał się Dawid Błanik. Skrzydłowy wykorzystał chwilę nieuwagi defensywy GKS-u i pokonał Dawida Kudłę, po strzale z pola karnego. Wszystko wskazywało na to, że to gospodarze są bliżej zdobycia bramki. Piłka nożna bywa jednak nieprzewidywalna. Spotkanie wymknęło się spod kontroli beniaminka PKO BP Ekstraklasy. Zespół Jacka Zielińskiego starał się utrzymać prowadzenie i kontrolować końcówkę meczu na połowie GKS-u. Momentami było jednak nerwowo. GKS atakował wszystkimi zawodnikami, łącznie z bramkarzem. Kielczanie jednak uchronili się przed stratą bramki i wywożą z Katowic niezwykle cenny komplet punktów.