Rolnicy protestują w różnych zakątkach województwa świętokrzyskiego. Pikiety zaczęli kilkanaście dni temu, najpierw przed Świętokrzyskim Urzędem Wojewódzkim, w powiatach opatowskim, pińczowskim, kazimierskim i sandomierskim, potem przyłączali się do nich gospodarze z innych części regionu. Rolnicy blokowali już odcinki trasy krajowej numer 74 z Górna do Cedzyny oraz Kostomłotów Drugich do Kielc. W Nagłowicach w powiecie jędrzejowskim funkcjonowało tak zwane zielone miasteczko, gdzie gromadzili się pikietujący.
Rolnicy protestują w Świętokrzyskiem. Gdzie?
We wtorek 20 lutego odbędą się protesty także w:
- Czekarzewicach w powiecie opatowskim
- Nowym Korczynie w buskim
- Nowej Słupi w kieleckim
- Waśniowie w ostrowieckim
W miejscowości Durdy koło Baranowa Sandomierskiego rolnicy będą także blokowali szeroki tor kolejowy oraz drogę. Tam akcję organizują wspólnie gospodarze z województw świętokrzyskiego i podkarpackiego. Zapowiedzieli, że będą protestowali do 14 marca.
O co walczą rolnicy?
Rolnicy sprzeciwiają się niekontrolowanemu importowi zboża z Ukrainy, protestują przeciwko nowym przepisom - tak zwanemu zielonemu ładowi w rolnictwie. - Rządzący myślą, że przyjdzie wiosna, ruszymy do pracy w polu i o wszystkim zapomnimy. Nie zapomnimy! - zaznaczają.
Rząd tłumaczy
Protestujący krytykują rząd, Unię Europejską, nowa władza w kraju tłumaczy, że funkcje pełni dopiero od dwóch miesięcy.
- Minister rolnictwa Czesław Siekierski i jego współpracownicy dużo już zrobili, ale mamy osiem lat zaległości, nie wszystko w dwa miesiące się da naprawić – podkreślał minister obrony narodowej Władysłąw Kosiniak–Kamysz z Polskiego Stronnictwa Ludowego, podczas niedawnej konwencji Trzeciej Drogi w Targach Kielce.
- - Rolnicy protestują, bo ceny zbóż są najniższe od lat, koszty produkcji najwyższe od lat, opłacalność produkcji jest zerowa. To efekt gigantycznych zaniedbań poprzedników. Pomoc, którą doraźnie oferowali była nieskuteczna. Rana na chwilę się zamykała, ale gangrena toczyła się dalej. To, co zastaliśmy, przejmując władzę dwa miesiące temu, to gangrena trawiąca polską wieś i rolnictwo. Nie potrafili wynegocjować bilateralnej umowy, inaczej niż Bułgarzy i Rumuni, o wymianie handlowej, nie zablokowali wolnego handlu, wprowadzili jednostronne embargo na kilka produktów i nie potrafili tego wyegzekwować, nie przeprowadzali kontroli na granicy. Nie umieli porozumieć się z Ukrainą, nie prowadzili skutecznych rozmów z Unią Europejską, nie ochronili polskich granic i ryku rolnego. Zawali, musimy dziś to wszystko naprawiać. Minister Siekierski dobrze wie, co ma robić, rozmawia z Ukrainą, z Brukselą – mówił Kosiniak–Kamysz w Kielcach.
Rolnicy nie chcą już słuchać tłumaczeń, przestrzegają, że kiedy ich gospodarstwa popadną w ruinę, pozostaną tylko "samosiejki i zające".