Spis treści
- Medyk bojowy w Kielcach
- Pracują pod ostrzałem
- Medyk bojowy od dziesięciu lat
- Dramaty na froncie
- "Wojna zostaje w tobie na zawsze"
- Nowoczesne oświetlenie dla służb
Damian Duda był gościem specjalnym na stoisku polskiego producenta oświetlenia taktycznego - firmy Mactronic. Pochodzi z Bocheńca w gminie Małogoszcz (powiat jędrzejowski). W Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego uczestniczył już przed laty jako uczeń liceum, potem student i żołnierz oraz rzecznik Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Medyk bojowy w Kielcach
W dniach 3-6 września odwiedzający targi mieli okazję spotkać się z Damianem Dudą i jego zespołem, by poznać poruszające historie z pola walki, gdzie oświetlenie Mactronic odgrywa kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa medykom ratującym życie w ekstremalnych warunkach. Na stoisku D-76 targów MSPO specjaliści doradzają jak dobrać oświetlenie do różnych sytuacji bojowych, patrolowych i ratunkowych.
- Dobrze dobrane oświetlenie może decydować o życiu i śmierci na polu walki. W przypadku medyków bojowych widoczność to kwestia nie tylko skuteczności, ale przede wszystkim bezpieczeństwa – podkreśla Damian Duda, założyciel fundacji „W Międzyczasie”, która ratuje życie żołnierzy i cywilów na ukraińskim froncie.
Pracują pod ostrzałem
Bojowi medycy fundacji często wykonują swoje zadania pod ostrzałem, w odległości kilkuset, a czasem nawet kilkudziesięciu metrów od pozycji rosyjskich wojsk. Ich praca ma charakter ochotniczy i wolontaryjny.
Medyk bojowy od dziesięciu lat
Damian Duda jest absolwentem V Liceum Ogólnokształcącego w Kielcach. Dziś pełni funkcję prezesa Fundacji W Międzyczasie, zrzeszającej ratowników działających w rejonach objętych konfliktami zbrojnymi. Po raz pierwszy jako medyk na polu walki służył w 2014 roku, kiedy Rosjanie po raz pierwszy zaatakowali wschodnie rejony Ukrainy. Duda trafił wówczas w okolice Doniecka, gdzie toczyły się walki.
- Od tego czasu jestem medykiem-ochotnikiem. Kiedy w 2022 roku wybuchła wojna na Ukrainie, dotarło do mnie, że moje dwie ręce to jednak za mało, aby pomagać i ratować życie. Zgromadziłem wokół siebie innych ludzi, którzy razem ze mną są w stanie udzielać tej pomocy jako wolontariusze. Właśnie tak powstała Fundacja W Międzyczasie. Zrzesza ona 40 medyków bojowych, mamy też zapewnione wsparcie logistyczne - wspomina Damian Duda w rozmowie z serwisem kielce.eska.pl.
Dramaty na froncie
- Cały czas działamy na linii frontu. Najtrudniejsze są dla nas momenty, kiedy musimy ratować cywili, kobiety, dzieci czy też swoich przyjaciół, nie tylko żołnierzy, których nie znamy z imienia i nazwiska. Miesiąc temu medyka z naszej fundacji trafił odłamek, czeka do amputacja nogi. Zdarzają się takie sytuacje, że trzeba nieść poszkodowanego przez dziesięć kilometrów a cały czas trwał rosyjski ostrzał. Innym razem pomyliliśmy drogi, co okazało się dla nas szczęśliwe, bo nie wjechaliśmy w pocisk, który wybuchł kilka sekund później! Takich sytuacji jest mnóstwo... - opowiada Damian Duda.
Świętokrzyski medyk bojowy służył na wielu odcinkach frontu na Ukrainie. Jak sam przyznaje, ciężko określić, ile w sumie czasu spędził w tym kraju. - Musiałbym policzyć stemple w paszporcie - mówi, nieco żartobliwie, ale tak naprawdę ton naszej rozmowy daleki jest od humoru... Wymienia kolejne miejsca - rejonu Mariupola, Charkowa, Ługańska, Donbasu, Bachmutu, Zaporoża. Jeszcze jesienią tego roku ponownie wyjedzie na Ukrainę. - Pracujemy w systemie rotacyjnym, po upływie miesiąca zmienia nas inna ekipa. Ja w kraju zajmuję się tylko pracą w fundacji, ale też przekazuję swoją wiedzę czy doświadczenia polskim żołnierzom - tłumaczy nasz rozmówca.
"Wojna zostaje w tobie na zawsze"
Damian Duda służył też jako medyk bojowy w Syrii oraz Iraku. Wspierał Kurdów, którzy walczyli z Państwem Islamskim. W Syrii współpracował z kobiecymi oddziałami. Jak dodaje, w żaden sposób nie można porównywać tych konfliktów z wojną, jaka trwa na Ukrainie. - Na Bliskim Wschodzie nie było tylu ataków z powietrza, nie musieliśmy tak często z niepokojem spoglądać w niebo. Na Ukrainie najgorzej pracuje się wczesną wiosną i późną jesienią, błotnisty teren też ogranicza i utrudnia wtedy nasze działania - opowiada ratownik pochodzący z gminy Małogoszcz.
Duda przyznaje, że kiedy ratownik powraca do kraju z frontu, w jego głowie nadal "toczy się wojna". Uspokaja się dopiero z upływem kolejnych tygodni, czasu spędzonymi z bliskimi.
- Te obrazy zostają w tobie na zawsze. Kto raz doświadczył bezpośrednio wojny, już nigdy tak naprawdę z niej nie wróci, nie zapomni o tym. Tam na miejscu wykonujemy przede wszystkim fizyczną pracę, ale musimy przygotować się do niej także psychicznie. Jeśli ktoś chce pracować na polu walki jako medyk bojowy, musi przejść selekcję, rozmowę z psychologiem, potem szkolenie na poligonie taktycznym, z pracy w zespole, szkolenie medyczne rozszerzające. Są to trudne sytuacje także dla moich bliskich, mamy i taty. Przeżywają stres, ale ufają mi oraz mojej ekipie, że jesteśmy w stanie szczęśliwie wrócić do domu - mówi Damian Duda.
Jeśli chodzi o wrocławską firmę Mactronic, od początku wojny w Ukrainie wspiera fundację W Międzyczasie, bezpłatnie przekazując jej kluczowy sprzęt oświetleniowy: latarki taktyczne na hełm, lampy namiotowe i najaśnice.
Nowoczesne oświetlenie dla służb
W tym roku podczas MSPO Mactronic postawił na tematykę granicy i bezpieczeństwa narodowego. Firma zaprezentowała swoje innowacje, w tym latarki patrolowe, szperacze i latarki na broń. Wśród nowości będą przenośne systemy oświetlenia obszarowego o wysokiej intensywności, które mają kluczowe znaczenie dla działań straży granicznej i wojska w rejonach przygranicznych.
- Nasze oświetlenie to więcej niż technologia – to narzędzie, które może zmienić bieg wydarzeń. Jesteśmy dumni, że nasze produkty są częścią misji obronnych na całym świecie – mówi Maciej Mocek, prezes Mactronic Group.
Poniżej galeria zdjęć z MSPO 2024 w Targach Kielce.