Przypomnijmy, że żółto-czerwoni w tym roku jeszcze nie strzelili bramki. Dwa poprzednie mecze w wykonaniu Korony Kielce kończyły się bezbramkowymi remisami.
W niedzielę kielczanie zaprezentowali się ze znacznie lepszej strony, niż faktycznie wygląda to na tablicy wyników. Przyjezdni doszli do kilku dobrych sytuacji, jednak nie umieli zamienić ich na bramki. Z kolei Wisła nie miała z tym problemu. Kielczanie za stratę w rozegraniu zostali skarceni już w 5. minucie starcia, zaś gol, którzy przypieczętował zwycięstwo krakowskiego klubu, padł w 63. minucie spotkania.
– Mieliśmy swój pomysł na ten mecz, na przeciwnika. Mimo szybko straconej bramki po błędzie przy wyprowadzaniu piłki staraliśmy się realizować ten plan i stworzyliśmy kilka sytuacji. W pierwszej połowie mieliśmy bardzo dobrą okazję po uderzeniu Spychały. Z tym samym zamiarem ruszyliśmy w drugą połowę. Faul, rzut wolny i kunszt Kuby Błaszczykowskiego zamknął mecz. Nie mam pretensji do zawodników. Próbowaliśmy szukać rozwiązań, stworzyliśmy sobie sporo sytuacji, ale niestety ich nie wykorzystaliśmy. To niestety zdarza się w naszych meczach bardzo często – ocenił zaraz po meczu trener Korony, Mirosław Smyła.
Przegrana sprawiła, że Korona spadła na przedostatnie miejsce w tabeli. Kielczanie kolejny mecz rozegrają w domu, 1 marca. Tego dnia do stolicy województwa świętokrzyskiego przyjedzie Lechia Gdańsk. Początek starcia na Suzuki Arenie o 12:30.
Wisła Kraków - Korona Kielce 2:0 (1:0)
Bramki: Buksa (5'), Błaszczykowski (63')
Wisła: Buchalik - Sadlok, Klemenz, Janicki, Niepsuj - Basha, Żukow - Mak (65' Tupta), Savićević (74' Wasilewski), Błaszczykowski - Buksa (80' Hołownia)
Korona: Kozioł - Spychała, Kovecević, Marquez, Szymusik - Cebula (64' Pacinda), Żubrowski, Radin (75' Kiełb) - Pucko, Forsell, Cecarić (67' Papadopulos)
Żółte karki: Niepsuj, Savićević - Radin, Żubrowski, Kiełb, Spychała
Czerwona kartka: Spychała (85' za drugą żółtą)